Emocje po sukcesie już opadły?
Tak, chociaż były to ogromne emocje i długo trzeba było się z nich otrząsać.

Czym dla Trenerki jest ten sukces?
To zwieńczenie moich marzeń. Jestem z niego niesamowicie dumna. Bycie srebrną medalistką, do tego drugi sezon z rzędu najlepszą trenerką w plebiscycie Gladiatorów to ogromny sukces i wspaniałe uczucie. Myślę, że to tylko mi pokazuje, że warto wytrwale pracować. Medal okupiony był ciężką pracą. Nie tylko moją, całego zespołu. Radość, chwile z kibicami na trybunach, kiedy odbieraliśmy srebro są nagrodą za te przepracowane miesiące.

Kiedy sędziowie, w zasadzie równo z końcową syreną, odgwizdali karnego, serce się Trenerce na moment zatrzymało?
Myślałam, że szczyt emocji i adrenaliny to już fakt, że o medalach decydował ostatni mecz. Jestem osobą, która zawsze walczy do końca i bardzo rzadko się poddaje, ale nie wierzyłam w to, co się stało – że kwestia srebra będzie rozstrzygnięta ostatni rzutem karnym. Zobaczyłam, kto z drużyny Koszalina stanie na linii siedmiu metrów, naradziłyśmy się z bramkarkami i wybrałyśmy, że to Beata Kowalczyk będzie bronić. Szybko przeanalizowałyśmy, gdzie Paula Mazurek może oddać rzut, a później już nie patrzyłam na to, co się dzieje. Stwierdziłam, że zostawiam to losowi, zrobiłam tyle, ile mogłam. I tak, serce w tym momencie się zatrzymało, bo takich emocji nigdy nie przeżyłam.

Jak to było po raz pierwszy po tak długim czasie ponownie zagrać przy zapełnionych trybunach? Kibice pomogli dopingiem?
Już przed meczem cieszyłyśmy się, że mecz o taką stawkę będzie z Kibicami. Wiedziałam, jak ważne jest to dla mojego zespołu i jak wiele nam da. Zespół był bardzo szczęśliwy, że możemy przeżywać ostatnie spotkanie razem z kibicami. Uczucie, kiedy zobaczyłam tych wszystkich ludzi na trybunach, to było coś pięknego. Szybko się przyzwyczailiśmy, że gramy w pustych halach, dlatego widok uśmiechniętych, rozemocjonowanych twarzy osób, które życzą nam dobrze, to było coś cudownego. Na odprawie przedmeczowej powiedziałam dziewczynom, żebyśmy zrobiły to dla kibiców. W Kobierzycach czuć, że oni są z nami, że mamy wsparcie od wielu wspaniałych ludzi. Przy tej okazji chciałabym podziękować kibicom, zarządowi klubu, władzom gminy i sponsorom.

Jak ocenia Trenerka ten niezwykle trudny, emocjonujący sezon?
To będzie wciąż ocena na gorąco. Myślę, że potrzebuję czasu, żeby dokładnie wszystko przeanalizować. Nie pamiętam sezonu, w którym tak wiele meczów rozstrzygało się w ostatnich minutach albo nawet sekundach; gdzie tak wiele spotkań wygraliśmy jedną bramką. To świadczy tylko o tym, jak trudny był to rok i jak świetne mamy zawodniczki. Ich determinacja, wola walki była zawsze widoczna. Udawało nam się wyjść z opresji, kiedy przegrywałyśmy wieloma bramkami. Jestem przekonana, że doświadczenie zostanie w moich dziewczynach i będą z niego czerpać.

Do tego dochodziła jeszcze pandemia.
Pandemia też dołożyła swoje. Grałyśmy przy pustych trybunach, bez wsparcia kibiców, a mecze były przekładane, więc trudno było przygotować mikrocykle treningowe dla zespołu. Często dowiadywaliśmy się o zmianach w ostatniej chwili. Nie obyło się też bez strachu o zdrowie zawodniczek. To są elementy, które sprawiają, że presja była jeszcze większa, dlatego cieszę się, że wyszliśmy z niej obronną ręką.

Co było kluczem do zdobycia medalu w tym sezonie?
Moim zdaniem była to koncepcja budowania i rozwoju zespołu, w którą uwierzyły same zawodniczki i zarząd. Ten plan był bardzo ambitny, wielokrotnie przekraczał różne granice, możliwości. Ja jako trener, drużyna, ale też reszta sztabu szkoleniowego i zarząd wielokrotnie musieliśmy poświęcać bardzo wiele. Koncepcja była oparta na zespołowości, ciągłej pracy fizycznej, taktycznej, technicznej i mentalnej. Konsekwencja, z jaką podeszliśmy do tego projektu, była naprawdę godna podziwu. Myślę, że tak w skrócie, kluczem do sukcesu było to, że cała drużyna chciała zrealizować ten bardzo trudny plan.

Który moment w takim razie był najtrudniejszy?
Uważam, że ten czas, kiedy motorycznie wyglądałyśmy dużo gorzej. Widać było spadek naszej formy, nie tylko fizycznej, ale i psychicznej, co było spowodowane różnymi wymagającymi sytuacjami, jakie są w sporcie. One są nieodzowne, naturalne. Mam tu na myśli np. zmianę barw klubowych czy obciążenie presją. Każdy sportowiec ma takie momenty w sezonie. Myślę, że to jest trudne i dla zawodniczek i trenerów, bo są osoby, które wtedy się od ciebie odwracają i otrzymuje się mniej wsparcia niż zazwyczaj. To był czas, kiedy straciliśmy punkty w meczach z Elblągiem czy Koszalinem. Nie byłyśmy z siebie zadowolone, a jesteśmy ambitne i przeżywamy to, że nie możemy spełnić oczekiwań. Własnych, koleżanek z zespołu i tych płynących z zewnątrz. Potrzebowałyśmy wtedy dłuższej chwili, żeby się z tego dołka wydostać. Ale wspólnie nam się udało.

Po raz kolejny zagrała zespołowość.
Dużo wtedy rozmawialiśmy. To był moment, w którym każdy z nas poczuł, że chce dla tego zespołu, dla tego klubu zrobić jak najwięcej. Ja zrozumiałam, że nie mam grupy zawodniczek, każdej myślącej o sobie, ale że jest to zespół o jednym celu, zespół marzący o srebrnym medalu. To pozwoliło nam przetrwać ten trudny czas. Kiedy zobaczyłam, jak moja drużyna wychodzi z dołka, gra super zawody np. z Zagłębiem Lubin, to była dla mnie ogromna radość. Uwierzyłam, że możemy razem wiele, że srebro jest w naszym zasięgu i możemy je wspólnie zdobyć.

W jakim elemencie Kobierki zrobiły największy postęp?
Było ich bardzo wiele. To były postępy w pracy dwójkowej, trójkowej, ogólnie zespołowej zarówno w ataku, jak i obronie. Kluczowe jest słowo współpraca. Dużo czasu w pandemii poświęciłyśmy na ten element. W zeszłym roku w kwietniu, maju, kiedy byliśmy zamknięci w domach, kiedy sezon został nieoczekiwanie zakończony, my ciężko pracowałyśmy. Codziennie spotykałyśmy się online, analizując szczegółowo naszą grę. Ogromny nacisk kładłam na współpracę. To był dla mnie niezwykle istotny aspekt, bo to pozwoliło poprawić nam skuteczność w ataku. Statystyki mówią, że popełniliśmy w tym sezonie o wiele mniej błędów technicznych w ataku. W defensywie natomiast gra na faulu, skuteczność bramkarek też się poprawiły. To były elementy, w których oczekiwałam od dziewczyn perfekcyjności.

W ubiegłym roku Kobierki zdobyły brąz, w tym srebro. Jakie są plany na najbliższy sezon?
To będzie kolejne wyzwanie dla zespołu, jak i dla mnie jako szkoleniowca. Mam już  w głowie bardzo wiele planów taktycznych, zespół będzie zmieniony. W sensie kadrowym, bo przecież odchodzi Kinga Jakubowska, królowa strzelczyń ligi. Rzucała dla nas bardzo wiele bramek, na niej opierała się gra w ataku. Będzie trzeba wypracować nowe rozwiązania. Myślę jednak, że to doświadczenie i praca, jaką wykonałyśmy z pozostałymi zawodniczkami, pozwoli nam na stworzenie drużyny, która będzie równie ambitnie walczyć. Nie mam planów dotyczących konkretnego miejsca czy medalu w przyszłym sezonie. Chcę powiedzieć, że będziemy się starać jak najlepiej skonstruować zespół. Rywale nie próżnują, wzmacniają się, dlatego jestem pewna, że liga będzie jeszcze ciekawsza niż teraz.

Jakie wzmocnienia szykują się w Kobierzycach?
Dołączy do nas Vitoria Macedo, Brazylijka. Jest to zawodniczka doskonale wyszkolona technicznie, szukająca różnych niesztampowych rozwiązań. Mam nadzieję, że w naszym zespole rozwinie się jeszcze bardziej, pokaże swoją niekonwencjonalność. Nie ukrywam, że bardzo chciałabym mieć taką rozgrywająca i liczę na to, że będzie zdobywać dla Kobierek mnóstwo bramek. Kolejnym wzmocnieniem będzie Alona Shupyk. Imponowała mi charakterem, cechami wolicjonalnymi. Lubię zawodniczki, które walczą do ostatnich sekund. Widać, że takie właśnie występują w Kobierzycach i Alona doskonale się w ten zespół wpisuje. Jest bardzo dynamiczna i mobilna, a do tego potrafi znaleźć drogę do bramki. Kontrakt w Kobierzycach podpisała również Ola Olek, młoda, perspektywiczna obrotowa. To zawodniczka, którą planuję szkolić w centralnym sektorze obrony. Ma bardzo dobre warunki fizyczne, jest silna. Myślę, że jej pracowitość, dążenie do celu i to, że chce się rozwijać były głównymi powodami, dla którym zdecydowała się zagrać dla KPR-u. Szanuję takie osoby i jestem pewna, że może za rok, dwa lata, będzie widać jak na dłoni, że podjęła dobrą decyzję. Ostatnim transferem jest Oliwia Domagalska. To leworęczna dziewiętnastolatka, kadrowiczka młodzieżowej reprezentacji. Duży talent. Chciałabym z Oliwią ciężko pracować i zobaczyć, jak się rozwija. To mój długofalowy projekt i myślę, że za kilka lat będzie bardzo dobrą prawą rozgrywającą. Jest ambitna, wie, że czekają ją wyzwania, dlatego jestem pewna, że znajdziemy wspólny język.

Myśli Trenerka o roli selekcjonerki kadry Polski?
Jestem osobą bardzo zadaniową. Jeśli wchodzę w jakiś projekt, to angażuję się w niego maksymalnie, daję z siebie wszystko. Takim projektem jest właśnie KPR Kobierzyce. Poświęciłam się tej pracy zupełnie, szczególnie, że przynosi ona efekty, daje mnie i kibicom Kobierek radość. Nie myślę o innych wyzwaniach.

Teraz przyjdzie czas na upragniony odpoczynek? Jakie ma Trenerka plany na wakacje?
Planuję nadrobić zaległości rodzinne, spędzić czas z najbliższymi i zregenerować siły. Bardzo lubię Trójmiasto i dobrze odpoczywam nad morzem. Ten czas jest mi bardzo potrzebny, dlatego liczę, że zyskam dużo energii, którą będę mogła już w lipcu przekazać zespołowi.

Rozmawiała Marta Trzeciakiewicz