Weronika Gawlik:

Całą druga połowę goniłyśmy wynik. W żadnym momencie nie miałyśmy komfortowej przewagi i nie byłyśmy zdecydowanie lepsze od rywalek, co pozwoliłoby nam wygrać. Walczyłyśmy do samego końca. Zdołałyśmy doprowadzić do remisu, ale niestety w ostatniej akcji nie zdążyłam wrócić do bramki, nie było czasu na szybką zmianę. Myślałyśmy, że mamy już przynajmniej remis, który nas nie satysfakcjonował, ale lepszy remis niż przegrana… Zabrakło nam kropki nad „i”. 

Też zastanawiam się nad tym, z czego wynika nasza niemoc. Trudno powiedzieć, który element naszej gry jest naprawdę dobry, w czym czujemy się mocne. Dużo o tym myślimy, nie jest tak, że wracamy do domu i stwierdzamy „trudno, to tylko mecz, kolejny dzień w, przysłowiowym, biurze”. My tym żyjemy, to jest nasz świat, nasza praca, ale i nasze życie. Część z nas poświęciła temu wielką jego część i… nie wiemy. Tak jak długo gram, tak jestem na dziś pogubiona w tym, jak możemy sobie pomóc. 

Chciałabym, żebyśmy się zebrały i żeby następny mecz był inny. Tak samo było po spotkaniu z Piotrcovią i Zagłębiem. Chciałyśmy. Fakt, że to nasza trzecia porażka ligowa z rzędu na pewno nam nie pomaga. Z każdym meczem jest jednak trudniej, bo część zespołu jest przyzwyczajona, że prawie zawsze wygrywamy. Wpadki oczywiście się zdarzały, pojedyncze mecze, które nam nie wychodziły, ale ta seria jest już dosyć groźna.

W niedzielę mamy szansę na rehabilitację. Liga Europejska rządzi się swoimi prawami. Nie będziemy faworytem tego meczu i może nam to pomoże. Jeśli wystartujemy z roli Kopciuszka, może będzie nam łatwiej psychicznie podjąć walkę jak równy z równym.

Natalia Nosek:

Popełniłyśmy za dużo błędów, których nie powinnyśmy popełnić, a po których padały bramki dla rywala. Byłyśmy bardzo zmotywowane na ten mecz i gotowe fizycznie. Trudno mi powiedzieć, co się dzieje.

Bardzo szybko rozegramy kolejne spotkanie. To musi być dla nas wniosek – konieczność zmazania plamy. Musimy podnieść się z kolan. Mam nadzieję, że tym razem wynik będzie dla nas korzystny.