21-letnia rozgrywająca jest zawodniczką MKS-u FunFloor Perła Lublin od początku bieżącego sezonu. Leworęczna szczypiornistka nie zdążyła pokazać pełni swojego potencjału. Gdy w wyniku urazów na jej pozycji pojawiła się luka, sama także doznała kontuzji. Obecnie dochodzi do pełni sprawności po rekonstrukcji więzadła i szyciu łękotki. Sprawdziliśmy co u niej słychać.

 

Jak się czujesz?

Operację miałam 5 maja. Czuję się już dobrze. Odpoczywam w domu pod Warszawą. Z dnia na dzień jest coraz lepiej. Mama się mną opiekuje. Muszę wciąż chodzić o kulach, by odciążać nogę. Zaczęłam już rehabilitację.

Jak doszło do tego urazu?

To był pojedynczy uraz na treningu. Rezonans pokazał, że poszły więzadła i odkleiła się łękotka.

Kiedy możemy spodziewać się twojego powrotu?

Lekarze mówią o ośmiu miesiącach przerwy. Ja liczę na to, że od nowego roku wrócę do treningów. Nic jednak nie jest pewne. Zobaczymy, jak będzie przebiegać rehabilitacja. Trzeba być dobrej myśli. Jeśli wróciłabym na wiosenną rundę, to byłaby „bajka”.

Nigdy nie ma dobrego momentu na kontuzję, ale ty miałaś szczególnego pecha.

To prawda. Była szansa na to, by na dobre wskoczyć do pierwszego składu. Niestety. Chyba los tak chciał. Nie mam jednak żalu. Ta kontuzja przytrafiła mi się już drugi raz i na początku myślałam przede wszystkim o tym, że nie chcę drugi raz przez to przechodzić. Miałam małego „dołka”. Trzeba się jednak odnaleźć w nowej sytuacji i iść dalej. Wierzę w to, że teraz będę miała podwójną zbroję i nic już się nie stanie.

Czujesz wsparcie zespołu?

Ogromne. Dziewczyny cały czas mnie bardzo mocno wspierają. Dla mnie to stanowi też dodatkową motywację. Piszą do mnie cały czas. Wciąż jesteśmy w kontakcie i czuję duże wsparcie ze strony zespołu.

Trudno był obserwować drużynę szczególnie w tym trudnym momencie?

Nawet siedząc na ławce, w głowie tli się myśl, że może udałoby się pomóc, gdyby tylko było się na boisku. Oczywiście myślałam o tym, że chciałabym pomóc. Bezradność jest trudna dla sportowca. Siedząc w domu, poza składem, ta chęć wejścia na boisko jest podwójna. Jedyne co mogę zrobić to głośno krzyczeć i trzymać kciuki. Mocno wierzę w dziewczyny. Już im mówiłam, że ja w domu się stresuję za nie i one już nie powinny tego robić na boisku. Mecze przed telewizorem to wręcz potrójny stres. Podczas spotkania z EKS Startem Elbląg chcę być w Lublinie razem z drużyną.

Teraz już chyba z całą pewnością możemy powiedzieć, że ten trudny okres dla MKS-u się zakończył.

Widać, że wygrana z Zagłębiem Lubin mocno podbudowała zespół. Morale poszybowało w górę. W końcówce dziewczyny udowadniają, że MKS się odbudował i ten słabszy moment jest już za naszym zespołem. Dziewczyny pokazały, na co je stać. Jestem z nich dumna.

Wystartowałyście właściwie jako zupełnie nowa drużyna. Sądzisz, że w tym kontekście wicemistrzostwo Polski można traktować mimo wszystko jako sukces?

Monika Marzec wykonała wspaniałą robotę. Widać też wpływ trenerki mentalnej, Beaty Drewienkowskiej. Udało się nam stworzyć w zespole świetną atmosferę. Takiej atmosfery nie uświadczyłam w żadnym zespole, w którym przyszło mi grać. Bardzo dobrze się zgrałyśmy. To tym bardziej imponujące biorąc pod uwagę, jak wiele było zmian przed sezonem.

W trakcie sezonu dojrzałyście jako zespół?

W pierwszych meczach może było trochę chaosu. Z każdym kolejnym jednak rozumiałyśmy się na boisku lepiej. Do tego dochodziła presja, z którą większość z nas nie miała do tej pory do czynienia. W tym sezonie przeżyłyśmy już chyba wszystko. Od początku rozgrywek nie byłyśmy w pełnym składzie. Trzeba było mocno rotować. Każda z zawodniczek udowodniła swoją przydatność dla drużyny. Nabrałyśmy dużo doświadczenia.

Czego brakuje lubelskiemu MKS-owi, by zdetronizować Zagłębie?

Nie wiem, czego może nam brakować. Mamy supertrenerkę i wspaniały zespół. Miałyśmy słabszy okres, jak każdy zespół. Nam przytrafił się w tym kluczowym momencie. Wierzę w to, że przyszły sezon będzie należał do nas. Sądzę, że niczego nam nie brakuje.

Może trochę szczęścia i doświadczenia?

Może tak, choć u nas nie brakuje doświadczonych zawodniczek. W Lublinie ta młodość miesza się z doświadczeniem. Trzeba jednak przyznać, że u nas nawet te młode zawodniczki mają już duże doświadczenie. Ten sezon dużo nas nauczył. Czerpiemy też bardzo dużo od tych nieco starszych szczypiornistek. Wystarczy spojrzeć na Oktawię i Darię. Zanim je poznałam, sądziłam, że są starsze. W ich grze nie widać, że są tak młode. Potrafią podchodzić do meczów z niezwykłym, jak na swój wiek profesjonalizmem i kończyć akcje z zimną krwią.

W tym sezonie nie zdążyłaś pokazać pełni swoich możliwości. Chcesz zostać z biało-zielonymi na dłużej?

Mam kontrakt ważny przez kolejne dwa sezony. Nie ukrywam, że wiążę swoją przyszłość z Lublinem. Jestem wciąż młodą zawodniczką i nie chcę tu za bardzo wychodzić przed szereg, ale liczę na to, że zostanę w MKS-ie na długo.

Wierzysz w to, że w kolejnych sezonach staniesz się kluczową zawodniczką MKS-u?

Bardzo bym tego chciała. Będę robić wszystko, co w mojej mocy, by tak się stało. Rehabilitując się, będę pracować tak mocno, jak potrafię. Chcę wrócić i pokazać, na co mnie stać. Chcę być ważną częścią zespołu i wciąż się rozwijać.

Trenerzy dają ci do zrozumienia, że wierzą w twój potencjał?

Widać, że im na mnie zależy. Zawsze dostawałam wiele cennych rad podczas treningów. Czuję wsparcie sztabu, który chce, abym na dobre weszła do drużyny.