21-letnia rozgrywająca na początku maja bieżącego roku przeszła operację łękotki i więzadeł. Lekarze wówczas mówili o minimum ośmiu miesiącach przerwy. Popularna „Dziku” jednak z rozbrajającym optymizmem deklarowała, że za pół roku wróci do treningów. Leworęczna szczypiornistka dotrzymała słowa i niebawem ponownie zobaczymy ją na parkietach PGNiG Superligi Kobiet.

Zgoda na powrót do treningów sprawiła, że kamień spadł z serca?

Jest fajnie… nie… jest super! Dobrze, że to minęło. Teraz dwa tygodnie przygotowań i można wchodzić. Wszystko jednak na spokojnie. Gdy przyjdzie odpowiedni moment, na pewno „odpalę wrotki”.

Twój optymizm bardzo cieszy. Pół roku przerwy po tak poważnej kontuzji, to imponujący wynik.

Nie da się ukryć, że szybko wróciłam do sprawności. W porównaniu do innych zawodniczek z tą samą kontuzją, ten czas nie był długi. Dlatego też nie chcę się przedwcześnie „podpalać”. Tydzień w jedną, lub drugą stronę nie robi mi już większej różnicy. Wiem jednak, że szybko wrócę do gry. Paweł Woliński mnie super przygotował. Miałam też super lekarzy. W kwestii mojego kolana nie ma już żadnych zastrzeżeń. Nic tylko grać.

Powrót do optymalnej formy po tak długim rozstaniu z parkietem to na pewno mocno indywidualna sprawa. Jak długo twoim zdaniem potrwa odbudowa boiskowej dyspozycji?

Trudno powiedzieć. Potrzebuje trochę pograć z dziewczynami „na kontakcie”. Oczywiście kondycja wciąż jeszcze nie jest taka, jak bym sobie tego życzyła. Mięśniowo też jeszcze nie jest to. Myślę jednak, że miesiąc porządnego treningu zrobi swoje i odbuduję optymalną formę sprzed kontuzji.

Co będzie największym wyzwaniem? Technika, motoryka, czy ponowne zgranie z zespołem?

Technika na pewno. Nie miałam, jak tego trenować. Techniczne rzuty wymagają nieco więcej uwagi. Siły mi nie brakuje. Z Pawłem trenowałam bardzo ciężko. Kondycję jednak na siłowni trudno zbudować. Do tego trzeba szlifować ten boiskowy spryt. Na parkiecie trzeba trochę „przycwaniaczyć”. Zgranie też jest istotne. Wierzę jednak, że to wszystko szybko wróci.

W twoich wypowiedziach czuć głód gry. Pewnie nie możesz się doczekać powrotu na parkiet.

Oczywiście. Pierwsze mecze będą na pewno dla mnie związane z dużą dawką emocji. Trzeba jednak zachować chłodną głowę.

Ty byłaś obecna w hali Globus, nawet gdy nie mogłaś pomóc zespołowi sportowo. To ważne dla ciebie, by przez ten cały czas wspierać drużynę?

Pewnie, że tak. Dziewczyny znam już od prawie półtorej roku. Gdy jednak nie było mnie przez półtorej miesiąca po operacji, to wypadłam z bieżących tematów. Dla mnie ważne jest, by wiedzieć co się dzieje w drużynie.

Który moment był najtrudniejszy?

Za każdym razem, gdy zespół sobie nie radził było ciężko. Mam na myśli np. te mecze z Siofokiem. Nie było łatwo z myślą, że pomóc można jedynie mentalnie. Dla mnie jednak najgorszy był początek. Szczególnie, że właśnie wtedy, gdy odniosłam kontuzję, najbardziej potrzebna była leworęczna rozgrywająca. Pierwszy raz musiałam się też zmagać z tak poważnym urazem.

Czułaś wsparcie drużyny w walce o powrót do zdrowia?

Jasne. Czułam ogromne wsparcie drużyny. Tych kontuzji po ostatnim sezonie było w drużynie sporo. Wszystkie trenowałyśmy w Fabryce Ogólnego Rozwoju u Pawła i wzajemnie się dopingowałyśmy. Jesteśmy ze sobą bardzo zżyte. Każda z nas miała krótszą lub dłuższą przerwę i wie, jak ważne jest wsparcie. Ja je zawsze czułam. Zdarzały się gorsze dni, ale zawsze znalazł się ktoś, kto mnie pocieszy i poklepie po ramieniu. Na drugi dzień było lepiej.