Skąd decyzja o przedłużeniu kontraktu w Kobierzyczach?

Zatrzymuje mnie tutaj naprawdę fajna drużyna. Możemy jeszcze wiele wspólnie namieszać w lidze. Jak każdy sportowiec chcę grać o najwyższe cele, a Kobierzyce mi to umożliwiają. Jestem ciekawa jak będzie wyglądał następny sezon.

W ostatnich miesiącach wyglądasz naprawdę dobrze. Skąd ta zwyżka formy?

Cieszę się, że tak jest, ale trudno mi wskazać bezpośredni powód. Zawsze uważałam, że wystarczy zagrać kilka dobrych meczów i wtedy człowiek się otwiera. Nie jest przecież tak, że czegoś nie umiemy. W przypadku kobiet dużą rolę gra głowa i pewność siebie. Kilka razy dobrze wyszło, dzięki czemu coraz łatwiej było działać pewniej na boisku. Mam nadzieję, że ta forma utrzyma się do końca sezonu.

Ty jako bardzo doświadczona zawodniczka tracisz jeszcze tę boiskową pewność siebie?

To jest normalne. Kobiety mają różne okresy w swoim życiu, nawet w miesiącu i każdy moment wygląda nieco inaczej. Ktoś na pewno powie, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, ale moim zdaniem tak bywa. Sportowcy są zawsze bardzo ambitni i próbują być perfekcyjni, a w sporcie się tak nie da, dlatego każde potknięcie wpływa na tę pewność siebie.

Za Kobierkami kolejne dolnośląskie derby. Niestety przegrane, ale wyglądało to już znacznie lepiej niż poprzednim razem. Czujecie niedosyt po tym meczu czy twoim zdaniem MKS Zagłębie Lubin jest zupełnie poza zasięgiem?

Tabela wskazuje, że Zagłębie jest poza zasięgiem. W Lubinie gra się bardzo trudno i dawno nie zdobyłyśmy tam punktów. W tym meczu z drugiej rundy nasza postawa i całe spotkanie powinno wyglądać inaczej. Dodatkowo byłyśmy wtedy w dołku, dlatego wynik był jaki był. To w zasadzie była przepaść. Musimy spróbować urwać punkty Miedziowym u siebie, tutaj zawsze jest łatwiej. Mamy swój parkiet, swoje słupki i kibiców, chociaż w niedzielę ten doping w Lubinie był naprawdę świetny. Pewnym jest, że w tym sezonie po mistrzostwo sięgnie Zagłębie, ale to nie znaczy, że nie można ich pokonać.

Pozytywnym akcentem tego tygodnia był awans do półfinału PGNiG Pucharu Polski. Beata Kowalczyk w niedawnej rozmowie mówiła, że spotkanie w Koszalinie to będzie wyzwanie także ze względu na brak czasu na regenerację, ale wynik 30-19 wskazuje na to, że nie było aż tak trudno.

Początek meczu był chaotyczny, ale moim zdaniem nie wynikało to z braku koncentracji. Często jest tak, że te pierwsze minuty generują niewymuszone błędy. Nie lubimy grać w Koszalinie, mimo że Młyny Stoisław są w grupie spadkowej i walczą o utrzymanie. Mimo tej różnicy na wyjeździe zawsze trzeba być bardzo czujnym.

W półfinale czeka na Was EUROBUD JKS Jarosław. Ostatni mecz tam przegrałyście. To jest przeciwnik, który może uniemożliwić powtórkę finału z zeszłego roku?

Nie mogę powiedzieć, że jestem pewna, że uda nam się wygrać w Jarosławiu. Mam obawy, bo od dwóch lat nie możemy tam zwyciężyć w regulaminowym czasie gry. Mamy jeszcze dwa wyjazdy do Jarosławia i to bardzo ważne, bo nie możemy się potknąć w żadnym z nich. Statystyka mówi, że będzie trudno, ale umówmy się, że nie jest to niemożliwe. Prezentujemy podobny poziom, w naszym przypadku jest on po prostu bardziej równy w przekroju całego sezonu i dlatego jesteśmy, gdzie jesteśmy. To nas dzieli. Zespół JKS-u składa się z ciekawych zawodniczek. Sport rządzi się prawami dnia, formy i nie możemy sobie też z góry narzucić, że skoro gramy na wyjeździe to nie mamy szans na awans. Wspominałyśmy z dziewczynami niedawno, że w zeszłym roku też cudem wygrałyśmy ten puchar, bo droga do tego była bardzo wyboista i wymagająca, ale skoro zrobiłyśmy to już raz, to czemu tego nie powtórzyć?

W niedzielę mecz z Galiczanką Lwów. Ostatnim razem ukraiński zespół zabrał z Kobierzyc dwa punkty. Jak podejdziecie do tego meczu? Czego trzeba będzie się wystrzegać?

Taka sytuacja nie może się powtórzyć. Galiczanka jest drużyną, która prezentowała się bardzo dobrze na początku sezonu, a potem zwolniły. Może zgubił nas ten pierwszy mecz z nimi, kiedy wygrałyśmy bardzo pewnie i myślałyśmy, że jakoś to pójdzie. Dziewczyny postawiły jednak trudne warunki, a my byłyśmy w dołku. Kilka dni wcześniej grałyśmy z Zagłębiem i wiemy, jak ten mecz wyglądał, dlatego nasze morale trochę się obniżyły. Nie chcę zupełnie nas usprawiedliwiać, ale trudno nam było się pozbierać, zregenerować i przygotować do kolejnego rywala. Złapały nas w idealnym momencie, ale tym razem chcemy pokazać, że jesteśmy lepszym zespołem i od samego początku kontrolować wydarzenia na boisku.

Końcówka sezonu zapowiada się naprawdę imponująco. Jak wyobrażasz sobie dwa najbliższe miesiące?

To będzie bardzo trudny czas. Są drużyny, których wynik końcowy nie ulegnie już większej zmianie, a dla nas liczy się każdy mecz, każdy tydzień i każda minuta. Starta jakichkolwiek punktów grozi nam brakiem srebra. Wszystkie mecze będą na wagę tego wicemistrzostwa. Nie możemy odpuścić, zwolnić ani zdekoncentrować. Każdy wynik musi być na plus.

W tym momencie Kobierki i MKS FunFloor Lublin dzieli w tabeli pięć punktów. Czy na tym etapie rywalizacji to duży dystans?

Nie liczę tego jak pięć punktów, a tylko dwa. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby zespół z Lublina był w stanie pokonać Zagłębie, ale oczywiście wszystko może się zdarzyć. Myślę, że we własnej hali wygramy, ale jeśli na wyjeździe przydarzy nam się porażka, to wiemy, że kwestia srebrnego medalu nie będzie zależała już tylko od nas. Na razie droga jest otwarta i wszystko jest w naszych rękach.