Jesteście wkurzone po dwóch ostatnich meczach?

Jesteśmy bardzo zawiedzione swoją grą, lecz nie postawą ani podejściem, ponieważ ciężko trenujemy, z pełnym zaangażowaniem i oddaniem. Potencjał tej drużyny jest ogromny. Po prostu jest nam trudno przenieść go na spotkania ligowe, podczas których pojawiają się presja i stres.

Skąd według ciebie wziął się taki spadek prezentowanego poziomu?

Fizycznie możemy mierzyć się z zespołami z Europy, co my – kadrowiczki – pokazałyśmy podczas grudniowych mistrzostw Starego Kontynentu. Od tamtej pory w naszym przygotowaniu fizycznym nic się nie zmieniło, natomiast dużo rzeczy musimy pozmieniać w naszych głowach.

Co konkretnie?

Wczoraj miałyśmy pierwsze spotkanie z trenerem mentalnym. Wprawdzie było to bardziej wprowadzenie i przedstawienie nam, na czym ta praca będzie polegać, ale już po pierwszych słowach Beaty Drewienkowskiej, miałam ciarki na rękach. I o takie emocje musimy też walczyć, spróbować je wydobyć z naszych głów. Niestety nie zawsze jesteśmy w stanie sobie poradzić z własnymi emocjami i nie jest to żaden wstyd. Czasami my też potrzebujemy zastrzyku pozytywnej energii mentalnej, by wciąż wierzyć w siebie. W końcu jeśli my same w siebie nie uwierzymy, to kto to zrobi? Każda z nas ma wielkie nadzieje i jeszcze większe wymagania wobec siebie. Niestety spotykamy się też z dużą krytyką, która nam nie pomaga. Jesteśmy w trudnej sytuacji, ale ten klub podnosił się już z większych opresji.

Jak odnosisz się do tej krytyki?

Myślę, że nasi prawdziwi kibice są sfrustrowani tak samo, jak my. Nieraz było pod górkę, ale oni zawsze byli z nami. Osobiście jestem gotowa przyjąć od nich wszystkie słowa, także te krytyczne, bo dają nam naprawdę dużo, czy to zaangażowania, czy emocji. To jednak także sprawia, że słuchanie gorzkich słów, boli najbardziej, bo mam poczucie, że bardzo ich zawodzimy. A oni są przecież częścią nas. Żałujemy, że w takich trudnych chwilach, ze względu na obostrzenia, kibice nie mogą być z nami na trybunach. Są nam niezwykle potrzebni, właśnie tej energii bardzo nam brakuje.

Pojawiły się podejrzenia, że nie rozumiecie trenera. Jak się odnosisz do takich zarzutów?

Gdy coś się psuje, zawsze trzeba znaleźć przyczynę, ale niekoniecznie winnego. Rozwieję te wątpliwości. Żadna z nas nie ma problemu z Kimem czy sztabem szkoleniowym. Poza tym wszyscy porozumiewamy się w języku angielskim i każda z zawodniczek włada nim całkiem nieźle. Jedna lepiej, druga gorzej, ale na pewno nie ma wśród nas osoby, która by czegoś nie rozumiała.

Trudno jest podejść do pierwszego meczu Ligi Europejskiej po dwóch ligowych przegranych?

Obecna sytuacja w niczym nam nie pomaga, ale musimy zakończyć etap rozdrapywania ran. Trzeba nakleić plaster, zacisnąć zęby i ruszyć do boju.

Co będzie kluczowe w starciu z Kastamonu?

Nasze głowy, czyli podejście mentalne i wiara w siebie, we własne umiejętności. Jeśli natomiast chodzi o taktykę, kluczowa będzie z pewnością agresywna obrona. Jeżeli zagramy twardo w defensywie, będziemy mogły wyprowadzać szybkie ataki. W ofensywie zawsze gra się nieco lżej, łatwiej jest coś „wyrzeźbić”.

Czy ten najbliższy mecz może być dla was przełamaniem? Akurat Kastamonu to, na papierze, najłatwiejszy z grupowych rywali.

Mamy nadzieję. Bardzo chciałybyśmy udowodnić sobie, a przede wszystkim kibicom, że stać nas na wiele więcej niż pokazałyśmy do tej pory. Wierzymy, że uda się przenieść przedmeczowe założenia na samo spotkanie. Mogę obiecać, że będziemy gryźć parkiet i zostawimy na nim serce. Reszta powinna ułożyć się po naszej myśli.