Jakie masz odczucia po ostatnim meczu ligowym, z Zagłębiem Lubin?

Przegraliśmy, więc trudno być zadowolonym. To, że nie zdobyliśmy w tym meczu punktów, było wynikiem naszej gry w pierwszej połowie. Jeśli w 31. minucie traci się do rywala sześć bramek, w kolejnych minutach trzeba wynik gonić. Mimo że w pewnym momencie dopadliśmy Zagłębie, to później dopadły nas nasze błędy. Z pewnością kluczowym dla naszej gry był fakt, że z powodu udzielania pomocy medycznej, przez trzy akcje w ataku musiała pauzować Marta Gęga. Mówi się jednak trudno. Przed nami kolejne mecze i będziemy walczyć dalej.

Jak teraz czuje się Marta? Sytuacja, w której ucierpiała, wyglądała dosyć groźnie.

Marta jest typem wojownika i już chwilę po urazie chciała wrócić na boisko i zgłaszała gotowość do wykonania rzutu karnego. Zgodnie z przepisami musiała jednak pauzować trzy nasze ataki. Wydaje się jednak, że teraz wszystko jest już w porządku – na zgrupowaniu reprezentacji trenuje normalnie. Mam nadzieję, że dalej będzie prezentować wysoką formę, bo jej potrzebujemy.

W Lubinie w ogóle zagrać nie mogła Dominika Więckowska. To efekt czerwonej kartki, jaką otrzymała w poprzednim spotkaniu?

Tak, została zawieszona na jeden mecz. Można było spodziewać się takiej kary, ale decyzję dostaliśmy dopiero w dniu wyjazdu do Lubina. Dominika była więc z nami, wspierała zespół z trybun, ale nie mogła wejść na parkiet.

Co natomiast dzieje się z Durdiną Malović i Natalią Vinyukovą?

Obie są kontuzjowane. Djina zmaga się z urazem stopy, którego doznała w naszym ostatnim meczu w Lidze Europejskiej i od tamtej pory nie brała udziału w żadnym treningu piłki ręcznej. Cały czas realizuje swój program rehabilitacyjny. Natalia natomiast ma problemy ze ścięgnami Achillesa.

Do rozegrania w tym sezonie została nam jedna runda ligowa i finał Pucharu Polski. Już teraz wiadomo, że drużyna w kolejnym sezonie mocno się zmieni. Skąd takie, a nie inne decyzje personalne?

To, że zespół się zmienia, jest normalne. Jedni decydują się na odejście, inni nie znajdują porozumienia na płaszczyźnie finansowej. Roszady nie są do końca decyzjami klubu. Zawodniczki same stanowią o swoich losach, a my musimy zrobić wszystko, by w miejsce odchodzących zakontraktować inne piłkarki. Takie, które prezentują odpowiedni poziom sportowy, ale i bardzo chcą być w tej drużynie, znają renomę klubu. Chcą pisać kolejne rozdziały historii lubelskiej piłki ręcznej. To niezwykle istotne.

Pozycją, która personalnie zmieni się najbardziej, są skrzydła, bo odchodzą od nas wszystkie cztery skrzydłowe.

Owszem, ale nie są to odejścia na życzenie klubu. Trzy zawodniczki same zdecydowały się na transfer, czwarta nie doszła do porozumienia finansowego. W sporcie tak się dzieje. Osobiście jestem przekonana, że każda z dziewczyn, która po sezonie zmieni klub, w każdym meczu, jaki nam pozostał, będzie dawać z siebie wszystko dla zespołu. Ważne jest również to, że rozstaniemy się w dobrych relacjach. Nie zamierzamy palić za sobą mostów. Mam nadzieję, że jeśli dziewczyny, które np. odchodzą zagranicę, będą chciały wrócić do Polski, w pierwszej kolejności pomyślą o powrocie do MKS.

Aktualnie zarówno Ty, jak i nasze zawodniczki, przebywacie na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Niebawem zmierzycie się z Austrią w dwóch meczach kwalifikacji do mistrzostw świata. Jakie macie nastawienie przed tymi spotkaniami?

W Warszawie zgrupowanie ma zarówno reprezentacja A, jak i B, więc większość naszych zawodniczek jest na miejscu, dzięki czemu możemy obserwować je w „kadrowej” rzeczywistości. Austria to na pewno rywal, którego można pokonać, ale którego nie można zlekceważyć. W szeregach tej reprezentacji grają zawodniczki, występujące na co dzień w niemieckiej Bundeslidze, czy duńskim Team Esbjerg. To więc przeciwnik bardzo wymagający, ale jestem przekonana, że zrobimy wszystko, by po raz kolejny pojechać na mistrzostwa.