Polki zakończyły rywalizację w tegorocznych mistrzostwach świata na piętnastym miejscu. Czy biorąc pod uwagę fakt, że biało-czerwonych pierwotnie miało nie być na turnieju, ten wynik należy traktować w formie rozczarowania?

Sportowo mamy lekki niedosyt, ale zebraliśmy cenne doświadczenie. Gra na tak wielkiej imprezie to ważne wydarzenie. Każdy z nas byłby bardziej zadowolony gdyby nam te grupowe mecze poszły nieco lepiej. Przebieg dwóch pierwszych spotkań z Serbią i Rosją był bardzo podobny. Rywalki nam na początku odskoczyły, a potem konieczna była gonitwa. Łapałyśmy kontakt, ale nie potrafiłyśmy zremisować, czy wyjść na prowadzenie. Odrabianie strat kosztuje bardzo dużo sił i czasu. By rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść w takiej sytuacji, trzeba zagrać perfekcyjne 30 minut. Na pewno szkoda tych dwóch spotkań. Jeśli wygralibyśmy jedno z tych starć, to na pewno moglibyśmy być zadowoleni. Na tym turnieju jednak miało nas nie być. Zagraliśmy dzięki dzikiej karcie. Słowacja, która trafiła na turniej tą samą drogą, zajęła 26. miejsce.

Nasze reprezentantki jednak ostatecznie pokazały, że potrafią nawiązać walkę z mocnymi europejskimi markami, takimi jak Rosja.

Rosja jest także zespołem po przebudowie. Tam jednak jest tak wiele klasowych szczypiornistek, że te rotacje są nieco łatwiejsze. Gdy jedna zawodniczka rezygnuje, to wchodzi następna i zajmuje jej miejsce. Odbywa się to bez uszczerbku dla sportowej klasy drużyny. Fajnie by było gdyby nas zespół narodowy zaczął jednak wygrywać ważne mecze, a nie tylko nawiązywał walkę. Wygraliśmy ze Słowenią, która w rankingach była wyżej od nas. Pokonaliśmy też Czarnogórę. Mam nadzieję, że przyjdzie czas na to, że będziemy nie tylko dotrzymywać kroku tym najlepszym zespołom, ale i je pokonywać.

Można powiedzieć, że biało-czerwone rozkręcały się wraz z turniejem?

Rozmawiałam z trenerką bramkarek zespołu Serbii. Stwierdziła, że gdyby jej zespół trafił na Polki w drugim, bądź trzecim meczu to najprawdopodobniej poniósłby porażkę. Usłyszałam, że mamy fajny zespół, w którym widać duży potencjał. Ten mecz nam nie wyszedł. W drugim meczu z Rosją zabrakło szczęścia szczególnie przy wykonywaniu „siódemek”. Przed mistrzostwami grałyśmy jednak turniej towarzyski w Madrycie. Mierzyłyśmy się z Niemkami, Hiszpankami i Słowaczkami. Mam wrażenie, że wówczas zagrałyśmy lepiej niż w tych pierwszych meczach grupowych. Nie wiem, czy to wynika z presji lub stresu związanego z udziałem w tak dużej imprezie. Trochę nam zabrakło. To jest młody zespół uzupełniony doświadczonymi zawodniczkami. Przede wszystkim jest to drużyna z charakterem. W budowaniu tej ekipy z pewnością pomaga dobra atmosfera. Widać chęć bycia razem i wspólnego osiągnięcia sukcesu.

Zawodniczki lubelskiego MKS-u są ważnymi elementami reprezentacji Polski?

Na mistrzostwach było pięć naszych zawodniczek. W ostatniej chwili wypadła Weronika Gawlik. Gdyby nie jej kontuzja, byłoby ich sześć. W siedemnastoosobowej kadrze to jest jedna trzecia. Już ta liczba świadczy o wkładzie naszego klubu w kształt kadry. Nasza Oktawia Płomińska była na tak dużym turnieju po raz pierwszy. Myślę, że dla debiutantek to było coś wyjątkowego. Była zmienniczką Dagi Nocuń, ale jest to dziewczyna z bardzo dużym potencjałem. W przyszłości może się stać bardzo ważną postacią w drużynie. Kinga Achruk jest absolutnie podstawową piłkarką biało-czerwonych. Marta Gęga jest liderką defensywy. To one narzucały ton w rozegraniu. Romka mimo doświadczenia reprezentacyjnego nie odgrywała do tej pory w zespole narodowym tak ważnej roli, jak w Hiszpanii. Była częścią reprezentacji, ale dopiero teraz pokazała, że może być kluczową zawodniczką kadry. Wielki „szacun” także dla Asi Szarawagi. Nasza obrotowa zrobiła wszystko, by wrócić jak najszybciej po kontuzji i zabiegu operacyjnym. Znalazła się w zespole, choć jeszcze nie jest w takiej dyspozycji, jaką prezentowała w ubiegłym roku na mistrzostwach Europy. To jak jej zależało, żeby być z dziewczynami, by zagrać na imprezie i walczyć jest niezwykle imponujące. Przed turniejem nie zagrała wielu meczów. Na pewno zabrakło trochę obycia boiskowego. To jak walczyła o powrót do optymalnej dyspozycji, jest godne uznania. Ja jestem pewna, że Asia może prezentować jeszcze wyższy poziom.

Asia jest na pewno ważną postacią nie tylko wśród biało-czerwonych, ale i biało-zielonych. Jesienią jej brakowało. MKS będzie mieć w końcu do dyspozycji dwie kołowe?

Tak nam się układa w tym sezonie, że nie mieliśmy jeszcze gotowych do gry dwóch obrotowych. Gdy Asia wróciła do zespołu, wypadła nam Andri Tatar. Liczymy, że niedługo zakończy rehabilitację i także będzie do naszej dyspozycji. Był jednak moment, gdy nie mieliśmy żadnej nominalnej kołowej. Tę rolę pełniła Romka Roszak. Czasami podmieniała ją Kinga Achruk. W bieżącej kampanii ta pozycja jest trochę pechowa. Radziliśmy sobie, jak mogliśmy. Dziewczyny wypełniały miejsce po kontuzjowanych koleżankach. Jak widać, dotąd nam się to udawało. Oczywiście wolelibyśmy mieć większy komfort na tej pozycji. Zamiast narzekać, szukamy jednak alternatyw.

Kontuzje Andrijany Tatar i Weroniki Gawlik to jedyne urazy w zespole?

Więcej urazów nie ma. Obecnie obie wspomniane dziewczyny przechodzą rehabilitację. Do szlagieru ligowego z Zagłębiem Lubin mamy jednak jeszcze trochę czasu. Liczę na to, że obie będą wówczas w składzie. O tym czy wystąpią, oczywiście zadecyduje kadra medyczna. Nigdy w to nie ingerowałam i nie będę ingerować. Zdrowie zawodniczek jest dla nas najważniejsze. Jestem jednak pełna optymizmu.

Zespół jest już po ostatnim treningu przed przerwą świąteczną. Kiedy nasze szczypiornistki wracają do zajęć?

Dziewczyny mają zaleconą do wykonania aktywność ruchową, by przez te trzy dni nie siedzieć tylko przy stole, ale też przygotować się do tego co nas czeka. W pierwszy dzień po świętach wracamy do normalnych treningów na hali.

Tego czasu na regenerację nie ma dużo. Szczególnie dla naszych „kadrowiczek”. Nie ma obawy przed kontuzjami?

Ryzyko wpisane jest w sport. Jeżeli ktoś reprezentuje Polskę i ma ambicję gry w biało-czerwonej koszulce, to musi się liczyć z tym, że będzie mieć tego wolnego nieco mniej. Nie ma nic za darmo. Orzełek na piersi jednak wiele rekompensuje. Każda z naszych reprezentantek wybiera świadomie i przede wszystkim ambitnie. Te dziewczyny nie chcą siedzieć na kanapie. Chcą pojechać na kadrę i walczyć w barwach narodowych.

Nowy rok dla MKS-u zaczyna się od najwyższego pułapu. W drużynie mówi się już o meczu z Zagłębiem Lubin?

Jeszcze jest w tym temacie spokojnie. Oczywiście każdy ma świadomość tego, że 5 stycznia gramy ważny mecz. To jest jednak mecz o trzy punkty, jak z każdym innym rywalem. Na pewno te starcia z Zagłębiem Lubin elektryzują, niosąc ze sobą dodatkową dawkę energii i adrenaliny. W końcu jest to konfrontacja z aktualnymi mistrzyniami Polski. Każdy chce wygrać ten mecz. Zweryfikuje boisko. My przygotowujemy się do tego meczu jak do każdego innego spotkania. Te mecze są wyjątkowe pod względem emocji i sportowych ambicji. Wśród kibiców nie bez powodu funkcjonuje określenie „święta wojna”. Każdy czeka na takie mecze. Nie zapominamy o tym także w okresie świątecznym. Korzystając z okazji, pragnę życzyć wszystkim sympatykom lubelskiego klubu wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. Obyśmy w jego trakcie wspólnie świętowali kolejne sukcesy naszej drużyny.