MKS FunFloor Lublin po dziesięciu spotkaniach PGNiG Superligi Kobiet plasuje się na ligowym podium ze stratą sześciu punktów do pozycji lidera. Pierwsza faza sezonu nie była dla biało-zielonych łatwa.

Zespół z Lublina przystąpił do rozgrywek z niemałymi problemami kadrowymi. Ze względu na kontuzje Pauliny Masnej i Julii Zagrajek lubelski sztab szkoleniowy nie miał do swojej dyspozycji żadnej leworęcznej rozgrywającej. Ponadto na początku sezonu gotowe do gry były tylko dwie skrzydłowe, Julia Pietras i Katarzyna Portasińska. Mimo trudności biało-zielone w pierwszych czterech meczach bieżącej kampanii zdobyły komplet punktów.

Inauguracyjne spotkanie w hali Globus z EUROBUD JKS-em Jarosław lublinianki zwyciężyły 30:26. Kolejne starcia z Galiczanką Lwów, KPR-em Gminy Kobierzyce i KPR Ruchem Chorzów także padły łupem szczypiornistek z Lublina. Szczególnie cieszyć sympatyków lubelskiej drużyny mogła dyspozycja podopiecznych Moniki Marzec się w konfrontacji z „Kobierkami”, które w ubiegłym sezonie odebrały biało-zielonym wiele punktów kluczowych dla ostatecznego kształtu tabeli. MKS pewnie zwyciężył 28:22.

W przedmiotowych trzech spotkaniach niezwykłą formę strzelecką prezentowała Katarzyna Portasińska. W starciach z ekipami z Kobierzyc, Chorzowa i ze Lwowa skrzydłowa zdobyła aż 19 goli. Dobrze funkcjonował jednak cały zespół. Po meczu z Galiczanką wszystkie zawodniczki MKS-u zeszły z parkietu ze zdobyczą bramkową.

– Po pierwszych meczach na pewno można być zadowolonym ze zdobyczy punktowych. W grze mamy jeszcze jednak dużo do poprawy – mówiła wówczas trenerka lublinianek Monika Marzec. – W starciu z Galiczanką ważne dla mnie było, by zagrały wszystkie nasze zawodniczki. To się udało zrealizować. Cieszę się, że wszystkie dziewczyny pojawiły się na boisku. Każda wpisała się na listę strzelczyń. Denerwuje mnie jednak, że przed meczem ustalamy pewne rzeczy, a później brakuje konsekwencji. Są fragmenty, w których trzymamy się założeń taktycznych bardzo dobrze. Są jednak momenty, w których coś się wyłącza. Pewnie głowa. Odlatujemy od naszych ustaleń. Mam nadzieję, że to poprawimy i każdy z nas będzie tego od siebie wymagał. Każda zawodniczka, wychodząc na boisko wie, jak ma wyglądać jej gra – tłumaczyła.

Dobry początek sezonu nie zwiastował nadchodzących problemów. Lubelska maszyna się rozpędzała i nastroje przed domowym meczem z MKS Zagłębiem Lubin były pozytywne. Trenerka lublinianek, Monika Marzec wtedy jednak również zwracała uwagę na konieczność trzymania się wyznaczonego planu. – Jeśli podejdziemy do tego spotkania dobrze przygotowane i zaprezentujemy się z najlepszej strony, wynik przyjdzie sam. Najważniejsze, by skupić sie na realizowaniu przedmeczowych założeń – uprzedzała lubelska trenerka.

Hit PGNiG Superligi Kobiet rozstrzygnęły na swoją korzyść zawodniczki z Lubina i to one objęły prowadzenie w tabeli. Niepowodzeniem zakończyła się również walka lublinianek o udział w fazie grupowej Ligi Europejskiej EHF. Poprzeczka była jednak postawiona niezwykle wysoko. Losowanie nie było dla MKS-u łaskawe. Biało-zielone trafiły na węgierski Siofok KC. Pierwsze starcie w hali Globus nie ułożyło się po myśli gospodyń. 22-krotne mistrzynie Polski momentami prezentowały się bardzo dobrze, ale ostatni kwadrans zdominowały przyjezdne, które wygrały 27:18. Do Węgier piłkarki z Lublina jechały z niemal niewykonalną misją. Wywalczyć awansu im się nie udało, ale pożegnały się z europejskimi rozgrywkami w wielkim stylu. MKS FunFloor Lublin pokonał Siofok KC 32:31.

Po trudnym październiku przyszedł czas na pierwsze podsumowania, wnioski i nieco odpoczynku. 21 października rozpoczęła się ligowa przerwa związana z mistrzostwami Europy. Drużyna do gry wróciła dopiero miesiąc później. Po powrocie reprezentacji Polski z czempionatu Starego Kontynentu, MKS FunFloor Lublin przystąpił do treningów w pełnym składzie. Do zespołu dołączyły nie tylko kadrowiczki, czyli Joanna Andruszak i Kinga Achruk, lecz także długo oczekiwane rekonwalescentki, Paulina Masna i Julia Zagrajek.

– Mam nadzieję, że ta przerwa zrobiła dobrze zespołowi. Dziewczyny miały czas, by „wyczyścić” głowy. Było to potrzebne zwłaszcza po ostatnim, przegranym meczu z Lubinem. Jest wciąż o co grać. Jeszcze przed nami wiele spotkań. To potknięcie niekoniecznie musi zaważyć o losach sezonu. Był to jednak dla nas ważny sygnał ostrzegawczy – zwracała uwagę Marzec.

20 listopada MKS FunFloor Lublin rozegrał pierwszy od miesiąca mecz o punkty. Jednocześnie było to dla lubelskich szczypiornistek pierwsze wyjazdowe spotkanie bieżącego sezonu. Wicemistrzynie Polski pokonały Młyny Stoisław Koszalin 31:25. Sześć dni później czekał je kolejny wyjazd. Tym razem miały bez większych problemów przywieźć komplet punktów z terenu ligowego beniaminka, MKS-u PR URBIS Gniezno. Tak się jednak nie stało. Biało-zielone przegrały z gnieźniankami po rzutach karnych. Zespół z Lublina stracił tym samym nie tylko punkty, ale i trenerkę. Z prowadzenia pierwszego zespołu zrezygnowała Monika Marzec. – Ciężko oczekiwać odmiennych efektów bez dokonania jakiejkolwiek zmiany. Dlatego podjęłam decyzję o rezygnacji. Każda zmiana przynosi coś nowego. Mam nadzieję, że zespół na tym skorzysta – tłumaczyła swoją decyzję ikona lubelskiego klubu.

Zespół przejął dotychczasowy drugi trener, Piotr Dropek. – To jest sytuacja zaskakująca i trudna dla nas wszystkich. Musimy się z nią oswoić. Wiadomo, że to jest zespół Moniki. To jest jej klub. Wiadomo, że była bardzo zaangażowana emocjonalnie i było jej ciężko podjąć tę decyzję. Taką decyzję jednak podjęła. My teraz możemy wziąć się w garść i walczyć, albo rozpaczać. Chcemy pokazać dobrą grę i osiągnąć dobry wynik na koniec sezonu. Chcemy grać dla Moniki – mówił szkoleniowiec po objęciu nowej funkcji.

W pierwszych meczach pod wodzą trenera Dropka lubelskie szczypiornistki chciały udowodnić, że wpadka w Gnieźnie była jedynie wypadkiem przy pracy. Domowe spotkanie z EKS Startem Elbląg i wyjazdowe starcie z mocną MKS Piotrcovią Piotrków Trybunalski wlały nieco nadziei w serca biało-zielonych. Elblążanki zostały w hali Globus rozbite 35:19. Piotrcovia z kolei przegrała przed własną publicznością 28:31.

– W Piotrkowie wypracowałyśmy sporą przewagę. W pewnym momencie prowadziłyśmy już siedmioma bramkami. O wynik mogłyśmy być spokojne. Ostateczny rezultat nie oddaje przebiegu spotkania – mówiła po meczu z Piotrcovią rozgrywająca MKS-u, Dominika Więckowska. – Na pewno nie mogę powiedzieć, że pierwsza runda była w naszym wykonaniu udana. Plan przed sezonem był taki, by utrzymać komplet punktów przez całe rozgrywki. Tymczasem już w pierwszej rundzie straciłyśmy pięć oczek. Nie możemy być zadowolone z jej przebiegu. Jesteśmy jednak bogatsze w doświadczenia. Czas zadziałał na naszą korzyść i jesteśmy obecnie lepiej zgrane z nowymi dziewczynami. Mamy nadzieję, że druga runda pójdzie całkowicie po naszej myśli – przyznała jednocześnie zawodniczka.

Ostatni mecz 2022 roku to rewanżowe starcie biało-zielonych z EUROBUD JKS-em Jarosław. Tym razem na terenie rywalek. Gdyby ten mecz zakończył się po trzech kwadransach, lublinianki zaliczyłyby spokojne zwycięstwo. Jarosławianki jednak zdołały doprowadzić do remisu. Lubelski MKS zwyciężył po rzutach karnych, ale kolejna strata punktów stała się faktem. Jasną stroną ostatniego meczu w dobiegającym do końca roku była dyspozycja wracającej do optymalnej formy Pauliny Masnej. Popularna „Mania” zdobyła w tym spotkaniu siedem goli i w 2023 roku może stać się kluczową postacią w ekipie 22-krotnych mistrzyń Polski. Sympatycy lubelskiego klubu mogą liczyć na więcej udanych powrotów. Do optymalnej formy wracają także Julia Zagrajek i Magda Więckowska.

Ligowa jesień nie była dla lublinianek łatwa. Kontuzje nie oszczędzają zespołu biało-zielonych. Gdy wydawało się, że w drużynie nie ma już problemów zdrowotnych, urazu doznała Romana Roszak. MKS będzie musiał sobie radzić bez uniwersalnej rozgrywającej przez najbliższe miesiące. Bieżący sezon jednak pokazał, że drużyna stanowi mocny kolektyw i wypadnięcie z gry jednej, dwóch, czy nawet trzech zawodniczek nie oznacza dla zespołu dezorganizacji. Biało-zielone dysponują mocnym, równym składem, o czym świadczy, chociażby rozkład zdobytych przez lubelskie szczypiornistki bramek. Do końca rozgrywek zostało jeszcze wiele spotkań i wszystkie scenariusze są wciąż możliwe. Podopieczne Piotra Dropka z pewnością zrobią co w ich mocy, by zapewnić realizację tego ze szczęśliwym zakończeniem.