MKS FunFloor Lublin zakończył sezon 2022/2023 na drugim miejscu w tabeli PGNiG Superligi Kobiet. Poprosiliśmy wicemistrzynie Polski i ich trenera o podsumowanie zakończonych rozgrywek.

Piotr Dropek:
To był trudny sezon. W jego trakcie było kilka momentów zamieszania. Mam tu na myśli zmianę trenera, później zmianę prezesa. Tego typu kwestie generalnie nie powinny wpływać na zawodniczki. Wiadomo jednak, że zawsze z tyłu głowy zostaje jakaś niepewność tego, w jakim kierunku wszystko się potoczy. Ponadto od początku roku zmagaliśmy się z plagą chorób i kontuzji. Kinga Achruk nie ćwiczy z nami już od ładnych paru miesięcy. Do końca sezonu nie mogła nam pomóc. Romka Roszak po grudniowym meczu z Koszalinem skręciła nogę. Konieczna była operacja kostki. Wypadła na co najmniej dwa miesiące. Widać było jednak w niej wielką determinację, by szybko wejść w dalszą cześć sezonu i pomóc w rundzie mistrzowskiej. Udało się jej. Było to prawdziwe „wejście smoka”. Grała naprawdę bardzo dobrze i była mocnym punktem tej ekipy. Podczas ostatniego meczu w hali Globus z Zagłębiem Lubin zerwała więzadła krzyżowe w kolanie. To był kolejny cios, który spadł na ekipę przed tym najważniejszym meczem ostatniej kolejki w Kobierzycach.

Magda Więckowska miała problemy z barkiem i uciekło jej kilka tygodni. Nie mogła rzucać. Marianna Rebicova miała uraz kostki, a później dłoni. Nie mogła chwytać, podawać, grać w obronie. Daria Szynkaruk w Chorzowie skręciła nogę tak niefortunnie, że praktycznie przez osiem tygodni dochodziła do siebie. W ostatnich meczach wykazała się hartem ducha, bo bardzo chciała pomóc. Kasia Portasińska też nie trenowała niemal cztery tygodnie ze względu na zapalenie ścięgna Achillesa. Ta dolegliwość zawsze grozi zerwaniem ścięgna. Na szczęście Kasia się pozbierała. Chwała sztabowi medycznemu, że to wyprowadzili. Dzięki temu w ostatnim meczu była naszym mocnym punktem. Do tego wszystkiego warto wspomnieć o Marysi Szczepaniak. Przed sezonem skręciła kolano, zerwała ACL-a i leczyła się do końca rozgrywek. Edzia Byzdra na meczu rezerw też paskudnie skręciła nogę i wypadła nam na ładnych parę tygodni. Nie wspominam już o pladze grypy. Od połowy lutego wypadały nam dwie zawodniczki w każdym tygodniu. Od początku roku mieliśmy przeolbrzymie problemy kadrowe. Tym bardziej jestem dumny z zespołu. Czapki z głów przed dziewczynami, że w końcowym rozrachunku wygrały na bardzo trudnym terenie w Kobierzycach z bardzo mocnym zespołem. Po naszych rywalkach było widać, że są zdeterminowane, by ten srebrny medal zdobyć. Udało się nam je pokonać i stanąć na drugim miejscu ligowego podium.

Trzeba podchodzić do tego sezonu w sposób rozsądny i patrzeć realnie na to, co dało się osiągnąć. Trzeba też pogratulować Zagłębiu, że zdołało zbudować taki zespół. Jest tam obecnie 11, albo 12 czynnych reprezentantek różnych krajów. To bardzo mocna drużyna, która grała w tym sezonie bardzo przyjemną dla oka piłkę i przede wszystkim bardzo skuteczną. Szczypiornistki z Lubina wygrały wszystkie mecze. Wiele z nich znaczącą ilością bramek. Bardzo przyjemnie się z nimi rywalizowało. Szkoda jednak, że z tej rywalizacji nie udało się nam wyciągnąć żadnych punktów. Zagłębie to był w tym sezonie zdecydowanie najlepszy zespół w lidze. Prezentował najlepszą formę i najlepszy handball.

Porównując poprzedni sezon do tego w kwestii planu rozgrywek, wydaje mi się, że ten system był tym razem korzystniejszy. W ubiegłym sezonie było kilka spotkań wyjazdowych o „pietruchę”, gdzie wszystko było poustawiane i wszystko było wiadomo. Jechaliśmy czasem dosyć daleko tylko po to, by mecz się odbył. W tym sezonie, w grupie mistrzowskiej widać było, że zespoły się sprężały. Każdy chciał z każdym wygrać i wiele spotkań stało na bardzo wysokim poziomie. Ten system zadziałał na plus. Wydaje mi się jednak, że stać polską ligę na kolejne rozszerzenie o następne dwa zespoły, by rozgrywki były jeszcze bardziej atrakcyjne dla kibica i było więcej grania.

Weronika Gawlik:
Za nami trudny, długi, ciężki sezon z wieloma zwrotami akcji i niespodziankami o różnym zabarwieniu. Na koniec jednak wybrnęłyśmy z tego wszystkiego i myślę, że możemy być zadowolone ze srebrnych medali. Zagłębie miało przede wszystkim bardzo równy sezon i myślę, że pokazało klasę. Tego nie można ukrywać i trzeba to podkreślać. Czy my osiągnęłyśmy maksimum? Na pewno zawsze pozostaje niedosyt, ale jednak liga ułożyła się tak, że ten ostatni mecz w Kobierzycach dał nam drugie miejsce. Miałyśmy okazję na dodatkową satysfakcję pokonania trudnego przeciwnika na trudnym terenie.

Czy czuję drugą młodość? Nie, czuję że w wielu meczach miałam swój większy lub mniejszy wkład. Cieszy mnie jednak to, że w końcowej fazie sezonu moja forma była bardzo dobra i mogłam pomóc zespołowi w uzyskaniu dobrego wyniku. Mamy to, co mamy i myślę, że z siebie i tego sezonu wycisnęłyśmy tyle, ile się dało.

W przyszłym sezonie na pewno będą zmiany. Wiemy, że mamy kilka odejść, ale będą też powitania. Prosimy tylko o cierpliwość. By nie nakładać na zespół presji zdobycia złota już w przyszłym sezonie, tylko obserwować i pozwolić drużynie spokojnie się rozwijać.

Dominika Więckowska:
Miniony sezon był pełen fal, wzlotów, upadków, dobrych nastrojów i tych nieco gorszych. Nasza gra też układała się falami, ale myślę, że na koniec pokazałyśmy sobie i kibicom, że mamy charakter i potrafimy walczyć. To srebro jest mimo wszystko naszym sukcesem. Przykro to mówić, ale dziewczyny z Lubina prezentowały zupełnie inny poziom, niż reszta ligi. Na pewno było ciężko, jeśli chodzi o rywalizację z nimi. Z resztą zespołów, gdzie ten poziom był już bardziej wyrównany, dałyśmy sobie radę i pokazałyśmy, że zasługujemy na srebro.

Sportowiec zawsze chciałby więcej i wie, że mógłby więcej zrobić. Myślę, że nadal się rozwijam i ten sezon pozwolił mi wejść na nieco wyższy level. Złapałam na pewno cenne doświadczenie. Są zatem plusy, ale mogłoby być jeszcze lepiej.

Na pewno czekają nas zmiany. Zmieni się trener, a więc i cała filozofia gry. Pojawi się inne spojrzenie na taktykę. Inne rozwiązania w ataku, czy obronie. Będzie to też jakaś świeża krew i myślę, że możemy zaskoczyć same siebie, kibiców i wszystkich.

Magda Więckowska:
Dla mnie był to super sezon, bo zdobyłam pierwszy medal. Na pewno na początku naszym celem było złoto. Później było to już srebro, ale i z tego się cieszymy, bo miałyśmy dużo problemów. Było sporo zmian i kontuzji. Fajnie, że wywalczyłyśmy ten medal i srebro zawisło na naszych szyjach. Takie jest moje zdanie.

Zagłębie miało super sezon. Zawodniczki z Lubina wygrały wszystkie mecze i fajnie to u nich wyglądało. My na pewno walczyłyśmy. Każda z nas walczyła i oddała na boisku serducho. Podniosłyśmy się i dlatego mamy to srebro.

Mój początek był ciężki. Aklimatyzowałam się tutaj. Końcówka była jednak lepsza. Mam nadzieję, że następny sezon będzie jeszcze lepszy i będę mogła grać na swoim poziomie od początku do końca rozgrywek. Na początku się stresowałam, bo chciałam pokazać się z jak najlepszej strony. Chciałam udowodnić, że jestem w tej drużynie potrzebna i pomagać zespołowi. Myślę, że jest już coraz lepiej i ta presja oraz stres odeszły na bok, a ja robię to, co potrafię najlepiej.

Oktawia Płomińska:
Ten sezon był zwariowany, bo dużo się działo w naszym zespole i w całym klubie. Na początku oczywiście chciałyśmy walczyć o złoto. W środku sezonu jednak cel się zmienił. Skupiłyśmy się na walce o srebro i cieszę się, że je zdobyłyśmy. Udało się rzutem na taśmę. Dostarczyłyśmy sporo emocji kibicom i samym sobie, a na koniec też trochę euforii. To jest duży sukces tego zespołu w tym sezonie. Szczególnie patrząc na to, ile się działo w tej ekipie. Zmiany były w drużynie i w zarządzie. Ponadto nie oszczędzały nas urazy. Myślę, że to jest naprawdę dobry wynik. Od początku grałyśmy w niepełnym składzie. Wiele dziewczyn zoperowało się pod koniec poprzednich rozgrywek. W trakcie rozgrywek 2022/2023 był w zespole duży przemiał i sporo dziewczyn wypadało, potem wracało. To wszystko działo się bardzo szybko. Nie miałyśmy też dużego pola manewru w kwestii treningów. Nie mogłyśmy trenować w pełnym składzie. Czasami bramkarki grały w polu, by choć w części oddać warunki meczowe. Często nie było nas nawet tyle, by przećwiczyć obronę i atak. Biorąc to wszystko pod uwagę, myślę że wyszło całkiem nieźle.

Myślę, że dla mnie to był bardzo ważny sezon. Nie spodziewałam się, że indywidualnie będzie tak dobry i skuteczny. Cały okres przygotowawczy przepracowałam indywidualnie na siłowni. W hali trenowałam pod sam koniec rehabilitacji. Dołączyłam do dziewczyn dopiero we wrześniu. Patrząc na to, że nie miałam jak pograć z drużyną, rozrzucać się na bramkę i wyregulować celownik, to myślę, że wyszło naprawdę dobrze.

Sądzę, że w przyszłym sezonie będziemy lepszym zespołem. Będzie trochę rotacji, ale dyskusję na ten temat odłożyłabym na bok. Będzie to zupełnie inna drużyna, niż do tej pory i myślę, że wyjdzie nam to na dobre. Przychodzą wzmocnienia zza granicy i z topowych polskich klubów. Czas połączyć to w całość i zdobyć złoto.

Katarzyna Portasińska:
Miałyśmy słabsze i lepsze momenty, ale ostatecznie możemy być zadowolone z tego medalu. To było ciężko wywalczone srebro. Tym bardziej, że ten ostatni mecz grałyśmy na wyjeździe w Kobierzycach. Wiemy jaka była tu sytuacja. Remis dawał nam wicemistrzostwo i radość była wielka. Ja jestem zadowolona z tego sezonu. Mimo wszystko. Wiem, że jest lekki niedosyt, ale ja się cieszę z tego, co ostatecznie zawisło na naszych szyjach.

Z samej siebie też ogólnie jestem zadowolona. Wiadomo, że zdarzały się słabsze mecze. Podsumowując jednak, uznaję te rozgrywki za udane. Mam nadzieję, że kibicom też się podobało. Szczególnie ze względu na to, że po sezonie opuszczam klub. Będę oczywiście tęsknić. Najbardziej za dziewczynami, ale nie tylko. Atmosfera w naszej hali jest niesamowita i za tym także na pewno będę tęskniła.