Dawno nie widziałem tak brzydkiego meczu na poziomie reprezentacyjnym. I dawno nie byłem tak szczęśliwy! Polki po drugim thrillerze w Podgoricy pokonały Hiszpanię 22:21! O rany, jaki sport jest obłędny! Biało-Czerwone tym samym przerwały serię 13 spotkań bez zwycięstwa na EHF Euro. Ostatni triumf na mistrzostwa Europy to popis Aliny Wojtas i spółki w Gyor w grudniu 2014 przeciwko Rosjankom.

Polki rozpoczęły w tym samym zestawieniu co z Niemkami. Mimo bardzo dobrego początku w obronie i prowadzenia 3:1, Biało-Czerwone nie poszły za ciosem. Jednym z powodów były problemy Kingi Achruk w tej fazie zawodów. Najbardziej doświadczona rozgrywająca w pierwszych 10 minutach zanotowała niespotykane cztery błędy, a Hiszpanki podczas gry w przewadze, po rzucie z 30 metrów Pauli Arcos, wyszły na 4:3. Trener Arne Senstad wziął przerwę na żądanie. Reprymenda na niewiele się zdała, na początku drugiego kwadransa sama Alexandrina Cabral miała więcej trafień na koncie niż cała nasza reprezentacja. Irytowała niechlujność w poczynaniach rodaczek, choć jak na dłoni widać było, że Hiszpanki nie są wcale zespołem lepszym. Mieliśmy przecież argumenty w osobach Moniki Kobylińskiej i Karoliny Kochaniak-Sali, które od początku rywalizacji wykazywały się pozytywnie. Ta pierwsza pięknym trafieniem z 9 metrów zwieńczyła brzydką z obu stron pierwszą połowę. Brzydką, ale zakończoną remisem 12:12.

Trener Monika Marzec mówiła w przeddzień spotkania, że preferuje brzydkie zwycięstwa od ładnych porażek, może właśnie byliśmy tego świadkami? Staraliśmy się w gronie dziennikarskim zachować optymizm, bo od kilku spotkań Biało-Czerwone grają dwie różne połowy.

Tuż po zmianie stron Natalia Nosek posłała pocisk lecący z prędkością 98 km/h i Polki wyszły na +1! W 39 minucie była zawodniczka MKS-u miała już na koncie dwa wykluczenia. Biało-Czerwone znów z Aleksandrą Olek na środku obrony spisywały się naprawdę dzielnie w tym elemencie, natomiast ataki obu stron pozostawiały wiele do życzenia. Długo nie pomagała nasza gra 7 na 6 w ofensywie, między 14 a 15 bramką dla Biało-Czerwonych upłynęły wieki, a dokładnie 12 minut! Zamarliśmy, gdy zmarnowana okazja przez Aleksandrę Rosiak, a potem faul Kobylińskiej przyniosły łatwe gole dla rywalek. W 48. było już 18:15 dla podopiecznych Jose Ignacio Pradesa, a gdy na +4 trafiła z koła Kaba Gassama nasze nadzieje na zwycięstwo zaczęły się ulatniać. I wtedy zdarzyło się coś przepięknego. Dokładnie od stanu 20:16 dla Hiszpanek.

Impuls do walki dała Kinga Achruk, która mimo problemów zdrowotnych, wróciła na boisko i rzuciła na 17:20, patrząc z polskiej perspektywy. Niedługo potem straty zmniejszyła po ładnej przerzutce kapitan Kobylińska. Na 5 minut przed końcem lublinianka Aleksandra Olek wykończyła niezwykle mozolną akcję Polek i mieliśmy kontakt z rywalem. Hiszpanki prowadziły raptem 20:19, by po chwili stracić nawet to, po kolejnym już trafieniu Olek. Gdy Aneta Łabuda sfinalizowała kontrę i zrobiło się 21:20 dla Polek, o czas poprosił Prades. Jego podopieczne straciły piłkę, a Biało-Czerwone odpowiedziały wspaniałym rzutem Marioli Wiertelak, co było już szóstym trafieniem z rzędu Biało-Czerwonych! Rywalki zmniejszyły straty po golu aktywnej Carmen Campos, ale mimo posiadania piłki w kluczowej akcji, nie zdołały dogonić Polek.

W środę Biało-Czerwone zakończą fazę grupową starciem z Czarnogórkami.



Hiszpania – Polska 21:22 (12:12)

Hiszpania: Aalla, Castellanos – Cabral 7, Lopez 6, Arcos 3, Gassama 2, Campos 1, Gonzalez 1, Fernandez 1, Arrojeria, Echeverria, Rodriguez, Valdivia, Tchaptchet,

Polska: Płaczek, Zima – Kobylińska 5, Kochaniak-Sala 4, Łabuda 4, Olek 2, Balsam 2, Matuszczyk 2, Wiertelak 1, Nosek 1, Michalak, Achruk 1, Rosiak

Sędziowały Tatjana Prastalo i Vesna Balvan (Bośnia i Hercegowina)

Z Podgoricy – Michał Pomorski