Dzień po przegranej jest zawsze wymagający pod względem mentalnym. – Ten mecz jest już za nami, już na niego wpływu nie mamy – podkreślał w sobotni wieczór sztab szkoleniowy i same zawodniczki reprezentacji Polski. W niedzielny poranek z przedstawicielami naszej kadry można było porozmawiać w ramach tzw. media call. Wśród wyselekcjonowanych zawodniczek na rozmowie z dziennikarzami pojawiły się Aleksandra Olek, Natalia Nosek, Monika Kobylińska, Aleksandra Rosiak i Aneta Łabuda. Poza obecną kapitan Biało-Czerwonych, wszystkie wyżej wymienione szczypiornistki były związane na różnych etapach kariery z MKS Lublin.

Trener Arne Senstad przyznał, że w pierwszej kolejności obejrzał materiał video z naszego spotkania z Niemkami, tym bardziej, że do potyczki z Hiszpankami przygotowania zaczęły się dużo wcześniej. Norweski szkoleniowiec pochwalił zespół za wielkie poświęcenie, podkreślając szczególnie zdany egzamin przez najmłodszą w ekipie Olek. – Szukaliśmy zawodniczki na środek obrony, wcześniej grała tam Marta Gęga, Joanna Wołoszyk, ale Ola, mimo niewielkiego doświadczenia, po prostu wyszła na boisko i wręcz niszczyła Niemki. Po chwili uśmiechnął się i dodał: – Ona siedzi tu obok mnie, więc muszę uważać na słowa, ale Polska być może zyskała defensorkę na 10 lat. Norweg wspomniał też, że Emily Bölk miała stwierdzić po sobotnim starciu z Polską, że dawno nie była tak wyczerpana.

– To dla mnie mega duże wyróżnienie. Swoim bojowym podejściem można zachęcić inne zawodniczki do walki, ale w przypadku reprezentacji Polski nie ma takiej konieczności. Żadna z nas nie bierze jeńców, gramy o zwycięstwo i nie ma tu kalkulacji. Sił na Hiszpanki na pewno nam starczy, rozkręcamy się coraz bardziej – przyznała Aleksandra Olek, która o tym, że wybiegnie w pierwszej składzie dowiedziała niedługo przed meczem. – Dobrze się stało, że trener oszczędził mi stresu – skomentowała najmłodsza z obrotowych.

– Po przegranym meczu jest chwila, gdy siły mentalne i fizyczne odchodzą, ale że nie są to moje pierwsze mistrzostwa, zaczęłam regenerację szybko po zakończeniu spotkania. Jestem zadowolona z naszej postawy w obronie, jeśli będziemy dalej tak grać, sprawimy problemy każdemu następnemu zespołowi – to słowa Moniki Kobylińskiej.

Aneta Łabuda potwierdziła natomiast znane w świecie sportu zdanie, że przeżywanie spotkania na ławce jest trudniejsze od możliwości występu. Pochwaliła Magdę Balsam, która zagrała bardzo dobre zawody, rzucała też karne, a była to zawsze nasza pięta achillesowa. Zapytana o swoje szanse na występ z Hiszpankami, w obliczu słów Senstada o konieczności rotowania składem, popisała się ładnym określeniem, że każda z reprezentantek przyleciała do Czarnogóry w pakiecie, nie indywidualnie, dlatego należy wypełniać każdą rolę, przydzieloną przez selekcjonera.

Natalia Nosek wspominała swój pierwszy turniej EHF Euro w Szwecji sprzed 6 lat, gdy głównie przyglądała się grze starszych zawodniczek. Wtedy jej powołanie było wielką niespodzianką, dziś była zawodniczka MKS-u jest mocną zmienniczką kapitan Moniki Kobylińskiej. Ola Rosiak przyznała, że w Słowenii, do której trafiła z francuskiego Besançon, czuje się jak w domu, a możliwość pracy z Draganem Adziciem rozwija ją sportowo. – To była dla mnie zmiana na plus, czuję się w Lublanie jak u siebie, trener zwraca mi uwagę na szczegóły gry w obronie, co jest dla mnie zupełnie nową rolą na boisku. Chcę tam grać, chcę pokazać, że umiem bronić i cieszę się z możliwości pracy z takim szkoleniowcem – powiedziała popularna „Rosi”.

Poza rozmową na temat Krimu nie zabrakło oczywiście pytań o wyrównane, ale przegrane starcie z Niemkami.

– Jesteśmy złe na siebie, bo moim zdaniem byłyśmy w sobotę lepsze od Niemek, ale może ta złość nas dodatkowo zmotywuje na Hiszpanki. Nie chcemy się skupiać na absencji kontuzjowanej Silvii Navarro, chcemy po pierwsze wykluczyć zawodniczki rywalek i skupić się na nas samych – zakończyła Aleksandra Rosiak.