Jak z Twojej perspektywy wyglądał mecz w Elblągu?

To było dosyć nerwowe spotkanie w naszym wykonaniu. Pierwsza połowa wyglądała tak, jak chciałyśmy – dobrze funkcjonowałyśmy w obronie i to się przekładało na atak. Po przerwie zaczęłyśmy gorączkowo, nie mogłyśmy zdobyć bramki, a naszym przeciwniczkom się to udawało. Nasza przewaga punktowa zmalała i trudno nam było odzyskać pełną kontrolę nad tym meczem. Zamiast spokojnej końcówki, męczyłyśmy się i to było zupełnie niepotrzebne.

Analizujecie takie sytuacje?

Tak. Po każdym meczu robimy analizę wideo, rozmawiamy z trenerką, mamy zajęcia z trenerem mentalnym. Trzeba z takich spotkań wyciągać wnioski i je przepracowywać. To kolejny mecz, gdzie bardzo się męczymy, co wynika głównie z naszych błędów, a nie jest w pełni zasługą przeciwnika. Wszystkie pojedynki w tym sezonie są i będą wyrównane, więc to bardzo ważne, żeby w tych decydujących momentach, końcówkach, zachować chłodną głowę i wykorzystać doświadczenie, które mamy. Tak jak ostatnio.

Kibice „skarżą się” na te horrory i nerwy, które im ostatnio fundujecie. Mimo to jesteście niepokonane od października. Czujecie presję utrzymania tej serii bez porażek?

Cieszymy się z tych wygranych i mamy nadzieję, że rekompensują one trochę kibicom te nerwy. Styczeń, luty to jest na pewno trudny okres dla wielu sportowców. Odczuwa się natłok meczów, przychodzi zmęczenie, także to psychiczne. Może też stąd się bierze to, że wyglądamy na boisku nieco gorzej fizycznie, ale najważniejsze, że zdobywamy punkty. Z tygodnia na tydzień pracujemy nad naszą grą i tak będzie do końca sezonu. Będziemy się starać, aby dalej wygrywać mecze i niwelować nasze błędy. Myślę, że kibice w pewnym sensie muszą się przyzwyczaić do faktu, że losy wygranej będą się ważyć w ostatnich minutach. Głównie dlatego, że liga w tym sezonie jest mocno wyrównana. My również chciałybyśmy, aby w meczu wygrana była zapewniona dużo wcześniej. Piłka ręczna jest jednak grą bardzo szybką, dynamiczną i kilkubramkową przewagę można stracić w mgnieniu oka.

Jaki nastrój w takim razie panuje w drużynie w zasadzie na półmetku sezonu?

Jest w porządku. Wygrywamy, cały czas jesteśmy drugie w tabeli, więc to na pewno gdzieś tam dodaje wiatru w żagle. Bardzo się z tego cieszymy. Ostatnie mecze to jednak też jakieś urazy w naszym zespole. Ola Tomczyk skręciła kostkę, do Elbląga nie pojechała z nami Kinga Jakubowska. To na szczęście nic poważnego, ale musimy się skupić na tym, żeby wrócić do pełni składu. To na pewno jest nasza siła, kiedy jesteśmy wszystkie zdrowe.

A jak Ty się czujesz po powrocie po kontuzji?

Jest już dużo lepiej. Te pierwsze spotkania to był ogromny stres. Nie jest łatwo wracać po prawie dwuletniej przerwie, po dwóch bardzo poważnych kontuzjach. Ale tak jak wspomniałam – jest już lepiej, czuję się coraz pewniej. Wiadomo, że nie pojawiam się na boisku na całe mecze, ale mogę już pomóc drużynie. Powoli obijam się z przeciwniczkami na parkiecie i to mnie cieszy, brakowało mi tego, tęskniłam za graniem.

Te dwa lata to ciągła rehabilitacja, ale Ty jednocześnie cały czas byłaś z drużyną.

Ten mój powrót, rehabilitacja trwały długo. Po pierwszej kontuzji było mi łatwiej, kolano wyglądało lepiej i dzięki ogromnej pracy wróciłam do sprawności szybko. Przy drugim organizm był już chyba nieco wycieńczony, musiałam przejść, oprócz rekonstrukcji więzadeł, jeszcze dodatkową operację. To było bardzo mozolne, długo czekałam, aby dojść do siebie. Ale tak, cały czas byłam z dziewczynami, trenowałam z boku sali np. w trakcie okresu przygotowawczego. A później, stopniowo, robiłam coraz więcej rzeczy, włączałam się do pełnych treningów. To na pewno mi wiele dało, że byłam częścią drużyny, kiedy nie grałam. Cieszę się, że udało mi się już wrócić na parkiet.

Dziwnie tak wrócić do pustych hal? Brakuje Wam dopingu kibiców?

Jasne! Najbardziej na tych meczach domowych, gdzie nasza hala naprawdę była pełna. Ta atmosfera na trybunach jest świetna i dużo daje. Na wyjazdach może mniej, chociaż wiadomo, że Klub Kibica często jeździ za nami po Polsce. Wtedy czuć, że mimo grania gdzieś na obcym terenie, jesteśmy też trochę u siebie. Ale najwięcej energii jest zawsze tutaj, w Kobierzycach, bo ludzie na te mecze przychodzą, żyją nimi i są z nami. Dziwna jest teraz ta cisza, kiedy słyszymy tylko siebie. Chociaż jeśli mam być szczera, to w tych pierwszych meczach, kiedy wróciłam po kontuzji, niewiele do mnie docierało. Myślę, że nawet jakieś uwagi z ławki trudno było mi przekazać, bo skupiałam się tak bardzo na tym, co się dzieje. Bardzo chciałybyśmy, żeby kibice wrócili na hale. Tęsknimy za Wami i mamy nadzieję, że to spotkanie jest już bliżej, niż dalej.

Teraz do Kobierzyc przyjedzie Koszalin. Obawiasz się tego meczu po ich ostatnim występie?

Na pewno jest to dla nas spory minus, że w tej ostatniej serii zagrały tak dobry mecz i pokonały Piotrcovię bardzo wysoko. Moim zdaniem to niespodzianka i dużo da zespołowi. Musimy zmienić nieco naszą grę i zastanowić się, co teraz przestało funkcjonować albo działa gorzej niż wcześniej. Patrząc na nasz ostatni występ to jest to na pewno ofensywa. W każdym z meczów jest coś innego, co możemy dopracować, ale taki jest sport – nie obędzie się bez błędów. Do tego spotkania podejdziemy jak do reszty. Zdajemy sobie sprawę, że będzie trudno. W lidze nie ma słabych drużyn, tabela zupełnie tego nie odzwierciedla. W Jarosławiu nie grało nam się łatwo, ale ostatecznie odrobiłyśmy stratę. W Elblągu, gdzie jest sporo kontuzji, walczyłyśmy o punkty do końca. Ten pojedynek za kilka dni nie będzie wyjątkiem. Musimy się mocno skupić i dać z siebie wszystko, żeby był mniej stresujący dla nas i kibiców niż te poprzednie.

Czego w takim razie życzyć ci na resztę sezonu?

Zdecydowanie zdrowia. Patrząc na ten ostatni czas tylko tego mi brakowało.