Ta sama hala, a tak różna atmosfera. Gdy o 18.00 grały gospodynie, obiekt aż wibrował od gromkiego śpiewu fanatycznych kibiców. Gdy na boisko o 20.30 wybiegły Polki i Niemki, poczynania obu reprezentacji z trybun obserwowało już tylko kilkaset osób. Jak zwykle, nie zabrakło wśród nich fanów z Lubelszczyzny, z prawdziwymi koneserami na czele, którzy śledzą na żywo turniejowe poczynania Polek od mundialu w Rosji 2005.

Potyczka zaczęła się bardzo dobrze, już w 31 sekundzie karnego wywalczyła bowiem Kinga Achruk, a była zawodniczka MKS-u Magda Balsam otworzyła worek z bramkami. W 7 minucie znów po trafieniu „Bazy” Biało-Czerwone prowadziły 4:2, imponując w tym okresie dobrze zorganizowaną obroną. W ataku imponowała szczególnie Karolina Kochaniak-Sala, mająca wsparcie w postaci Aleksandry Rosiak. Martwić w tej fazie meczu mogły jedynie problemy Moniki Kobylińskiej z utrzymaniem Emily Bölk. Polki w 17 minucie wyszły już na +3, co było sporą niespodzianką, patrząc przez pryzmat historii spotkań obu ekip. Później Gol Achruk (26′) przyniósł stan 10:7, a że Adrianna Płaczek po chwili odbiła już drugą siódemkę, mieliśmy ogromne powody do radości. To była Polska jak za najlepszych czasów Kima Rasmussena. Szkoda poprzeczki po rzucie Dagmary Nocuń z czystej pozycji na kole, bo Niemki, głównie za sprawą uniwersalnej Aliny Grijseels (autorki pięciu goli) zniwelowały straty przed zmianą stron do raptej jednego trafienia.

Po przerwie na boisko weszła łukowianka Emilia Galińska, ale najpierw jej trafienie anulowały sędzie z Serbii, a drugi rzut z łatwością złapała bramkarka Katharina Filter. Polki w 37 minucie przegrywały już 13:15, nie mogąc znaleźć sposobu na najwyższą w ekipe rywalek Bölk. Wracały koszmary z przeszłości, aż chciało się cytować w tym momencie Tomasza Włodarczyka z Polsatu, który na mundialu we Francji 2007 nazwał Biało-Czerwone mistrzyniami pierwszych połów. Nie był to jednak mecz oczywisty, nasze panie za sprawą dwóch kontr Marioli Wiertelak (jej wyjście w pierwszej siódemce można śmiało uznać za sensację) wyrównały stan rywalizacji na 17:17. Ostatni kwadrans zawodów też zaczęła popularna „Kwiatek”, kompletując futbolowy wręcz hat-trick. W 50. minucie po akcji godnej Ligi Mistrzyń Natalia Nosek podwyższyła na 21:19. Co zatem powiedzieć o filmowej wrzutce sfinalizowanej przez Balsam? Wynik oscylował wokół remisu i mieliśmy już większą wojnę nerwów niż czysto sportowe zawody. Tę wojnę przegrywały niestety nasze kadrowiczki. W 56 minucie Bölk rzuciła w stylu Neagu, posyłając pocisk chyba aż z 11 metrów. Adrianna Płaczek na pewno mogła się lepiej zachować, tak jak i przy kolejnej próbie obrony. Na 100 sekund przed końcową syreną Isabell Roch była górą w starciu z Balsam, choć polska prawoskrzydłowa wykonywała karnego. Bramka Johanny Stockschläder na 23:25 dawała nam już cień nadziei choćby na remis. Niestety, choć przez większość starcia lepsze wrażenie robiły Biało-Czerwone, to właśnie one zeszły z boiska w minorowych nastrojach. MVP meczu została Alina Grijseels.

Polska – Niemcy 23:25 (12:11)

Polska: Płaczek, Zima – Olek 1, Galińska, Kobylińska 3, Balsam 5, Wiertelak 3, Matuszczyk 2, Rosiak 3, Nosek 1, Kochaniak-Sala 3, Achruk 1, Nocuń 1

Niemcy: Filter, Roch – Grijseels 8, Schmelzer 2, Antl 2, Smits 1, Petersen, Bölk 6, Schirmer 1, Weigel, Maidhof 2, Stockschläder 3 Sędziowały: Vanja Antić i Jelena Jakovljević (Serbia)