MONIKA MARZEC:

Po pierwszych meczach na pewno można być zadowolonym ze zdobyczy punktowych. Sześć punktów zostało w Lublinie. W grze mamy jeszcze jednak dużo do poprawy. W starciu z Galiczanką ważne dla mnie było, by zagrały wszystkie nasze zawodniczki. To się udało zrealizować. Cieszę się, że wszystkie dziewczyny pojawiły sie na boisku. Każda wpisała się na listę strzelczyń. To ważne dla nich, by wiedziały, że są ważne. Denerwuje mnie jednak, że przed meczem ustalamy pewne rzeczy, a później brakuje konsekwencji. Są fragmenty, w których trzymamy się założeń taktycznych bardzo dobrze. Są jednak momenty, w których coś się wyłącza. Pewnie głowa. Odlatujemy od naszych ustaleń. Mam nadzieję, że to poprawimy i każdy z nas będzie tego od siebie wymagał. Każda zawodniczka wychodząc na boisko wie, jak ma wyglądać jej gra.

W starciu z Galiczanką była duża rotacja, bo mogliśmy sobie na to pozwolić. Była szansa, by dać zagrać Edycie Byzdrze, która w pierwszym meczu nie zagrała. Miśka Pastuszka i Doma Więckowska zagrały trochę dłużej. One muszą poczuć się pewnie. Cieszy też powrót Oktawii Płomińskiej, która wróciła do składu. Mamy wreszcie „podmiankę” na lewym skrzydle. Czekamy wciąż na Darię Szynkaruk. Mam nadzieję, że na Kobierzyce będziemy mieć dublerki z dwóch stron.

OKTAWIA PŁOMIŃSKA:

Bardzo cieszę się z powrotu na boisko. Na nowo zyskałam motywację. Za mną ciężki okres. Przepracowałam rehabilitację i moją nagrodą jest właśnie ten mecz. Mecz zakończony zwycięstwem. Czego można chcieć więcej?

Na boisku do tej pory trenowałam mało. Jestem jednak dobrze przygotowana fizycznie. Przepracowałam ten okres solidnie. Teraz musze nadrobić braki na parkiecie, szlifować skuteczność. Myślę, że na wszystko będzie czas. Podczas przerwy na mecze kadry skupię się na treningach. Wierzę, że wtedy będzie to wyglądało jeszcze lepiej.

Zależało mi, by wyrobić się przed meczem z Kobierzycami.  Chyba nie trzeba mówić dlaczego jest to ważne spotkanie. Mam nadzieję, że nasza zwycięska passa będzie trwać.

WERONIKA GAWLIK:

Cieszę się z tak dużej ilości minut w bramce. Grałam na dosyć dobrej skuteczności. Dlatego nie było potrzeby zmiany. Jeśli wejdzie się w mecz z kilkoma obronionymi piłkami, to później idzie z górki. Dziewczyny zagrały też bardzo solidnie w obronie. Szczególnie na początku. Umożliwiło to nam nabranie rozpędu.

Grałyśmy przeciwko bardzo niewygodnemu rywalowi. To młode dziewczyny, których nie znamy. Cieszę się, że ten rywal trafił się nam w drugiej kolejce, a nie pierwszej. Coś byłyśmy już w stanie wywnioskować ze starcia Galiczanki z Koszalinem. Mogłyśmy coś podejrzeć i być przygotowanym. Na pewno zespół z Koszalina miał ciężką przeprawę. Nam szczypiornistki z Ukrainy rzuciły 22 bramki. Tym samym mnie osobiście też kilka razy zaskoczyły.

Za nami dopiero drugie spotkanie. Myślę, że czułyśmy się na boisku pewniej, niż podczas pierwszego. W starciu z Jarosławiem byłyśmy bardziej zdenerwowane. Było czuć napiętą atmosferę. Teraz było spokojniej. Liczę na to, że ten spokój będzie rósł z meczu na mecz.

ROMANA ROSZAK:

Spokojnie. Dopiero się rozkręcam. W ubiegłym roku wystartowałam za szybko, a potem było nieco gorzej. Powoli budujemy tę optymalną formę. Dobrze, że wszystkie fajnie zagrałyśmy. Każda była na boisku, każda rzuciła. Jestem zadowolona przede wszystkim z postawy całej drużyny.

Dobrze, że Galiczanka zdążyła przed przyjazdem do Lublina rozegrać jeden mecz. Dzięki temu miałyśmy materiał do analizy. Przygotować się do tego rywala jednak nie było łatwo. Na wideo nasze rywalki wyglądały inaczej, niż gdy zobaczyłyśmy je na żywo. Wyszło jednak dobrze. Skutecznie broniłyśmy, zrobiłyśmy mniej błędów. Wynik też jest zadowalający, ale mógł być lepszy. Galiczanka to zespół, który może powalczyć o górną szóstkę. Szczypiornistki ze Lwowa są trochę niebliczalne. Są ambitne i młode. Życzę im jak najlepiej.

KATARZYNA PORTASIŃSKA:

Bardzo się cieszę, że udało mi się zdobyć tyle bramek. Fajnie, że udaje mi się podtrzymać formę z okresu przygotowawczego. Liczę na to, że to potrwa dłużej. Teraz czeka nas kolejne trudne spotkanie. Ten pierwszy mecz z Jarosławiem też nie był łatwy, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że w czwartek czeka nas jeszcze bardziej wymagające spotkanie. Mamy trochę czasu, by się do tego przygotować. Wiemy, że do spotkania z Kobierzycami musimy podejść bardzo skoncentrowane. To niezwykle wymagający rywal, a nam bardzo zależy, by te punkty zostały w Lublinie.

Nie było łatwo ocenić potencjał zespołu ze Lwowa po jedym meczu ligowym. Trudno było o dużą ilość wniosków ze starcia Galiczanki z Koszalinem. To tylko jeden mecz. Koszalinianki ponadto dosyć specyficznie broniły w tym spotkaniu. Nie widziałyśmy do końca, co nas może czekać. Na szczęście udało się. Na początku były jednak małe problemy. Później odskoczyłyśmy na kilka bramek i do końca kontrolowałyśmy wynik.

Wciąż trudno powiedzieć na co będzie stać Galiczankę w naszej PGNiG Superlidze Kobiet. To dopiero początek. Dziewczyny są bardzo młode. Być może szczypiornistki ze Lwowa będą się rozkręcać z meczu na mecz. Widzę w nich potencjał. Myślę, że stać je na kilka niespodzianek. Są bardzo waleczne. W trakcie meczu „gryzą parkiet”. To bardzo ciekawy przeciwnik.

DOMINIKA WIĘCKOWSKA:

Na pewno nie wykonałyśmy planu w stu procentach. Plan był taki, by zwyciężyć jak największą ilością bramek. Nie do końca też spełniłyśmy nasze założenia przedmeczowe. Jesteśmy jednak zadowolone ze zwycięstwa i tego, że trzy punkty zostały w Lublinie. Na pewno nie wiedziałyśmy do końca czego się spodziewać po Galiczance. Mecz z Koszalinem pokazał nam częściowo, z jakim zespołem mamy do czynienia. Nie wiedziałyśmy jednak, czym rywal będzie chciał nas zaskoczyć. Musiałyśmy być w pełni skoncentrowane. Kontrolowałyśmy przebieg większej części spotkania.