Chyba masz umiejętności profetyczne, bo dzień przed meczem z Hiszpankami powiedziałaś, że wolisz brzydkie zwycięstwa niż ładne porażki i właśnie takie spotkanie oglądaliśmy.

Rzeczywiście, dziś mecz nie należał do najpiękniejszych w naszym wykonaniu. Popełniłyśmy mnóstwo prostych błędów, natomiast trzeba się cieszyć z punktów i jest to na ten moment najważniejsze. Spotkanie z Niemkami podobało mi się o wiele bardziej, jeśli chodzi o naszą grę, natomiast zakończyłyśmy je bez zdobyczy punktowej. Zdecydowanie wybieram punkty, a nie estetykę.

Pamiętasz, kiedy ostatni raz Polki wygrały na mistrzostwach Europy?

Nie pamiętam.

To był grudzień 2014 i nasza wygrana w Győr z Rosją po koncercie Aliny Wojtas czy Izy Prudzienicy, która dziś trenuje reprezentacyjne bramkarki. 8 długich lat, wieki. Wygraną z Hiszpankami przerwałyście serię 13 meczów bez zwycięstwa na EHF Euro. Jak dużo znaczy pokonanie Hiszpanek także w tym kontekście?

Ten mecz długo nie układał się po naszej myśli, rywalki przecież prowadziły już czteroma bramkami, a nam udało się w dosyć krótkim czasie wyjść na plus w końcowym rozrachunku.

Od 16:20 do 22:20, sześć goli z rzędu.

Jestem pod wielkim wrażeniem tego, że dziewczyny się nie załamały, tylko walczyły do samego końca i wyszarpały te dwa punkty, po prostu je wyszarpały.

Żałujesz z dzisiejszej perspektywy, że Aleksandra Olek opuściła Lublin i przeszła do KPR Gminy Kobierzyce? Jakie były kulisy tamtego transferu?

Bardzo chciałam, żeby Ola została w Lublinie, namawiałam ją do tego, natomiast każda zawodniczka sama dokonuje wyborów. Rozstałyśmy się w bardzo przyjacielskich stosunkach, bo każdy decyduje za siebie. Jako trenerka, była kołowa i osoba z województwa lubelskiego, uważam, że dla Olki miejsce w Lublinie powinno być i zachęcałam ją do pozostania w rodzinnym mieście. Wybrała inaczej.

Pięknem tego turnieju w naszej reprezentacji są też te nowe postaci w pierwszej siódemce, wspomniana już Ola Olek i Mariola Wiertelak. Dwa miesiące temu chyba nawet wasz sztab szkoleniowy nie uwierzyłby, że to będą nasze nowe bohaterki.

Mariola jest wyróżniającą się skrzydłową w lidze i fajnie, że dostała szansę, którą wykorzystuje. Arne Senstad jej zaufał, a Wiertelak swoją postawą na boisku odwdzięcza się za tę możliwość występu. Jeśli chodzi o Olę, jestem pod ogromnym wrażeniem, bo jest to przecież debiutantka w seniorskiej reprezentacji, wchodzi bez żadnych kompleksów, nie ma żadnego strachu, tylko walczy jak równy z równym.

Imponuje nam wszystkim, bo jakby nie patrzeć, jest to zwykle drugi wybór Edyty Majdzińskiej na pozycji obrotowej, a mówimy o trzecim zespole z nie takiej mocnej ligi na tle Europy.

Olka i Mariolka wykorzystują maksymalnie swoje szanse, ale Wiertelak ma większe doświadczenie. Ola weszła do kadry z wielkim przytupem i trzymajmy kciuki, by została w niej jak najdłużej i była jej mocnym punktem do końca swojej kariery.

Przewidywałaś w naszych prywatnych rozmowach, że styl gry Hiszpanek będzie raczej preferował kołowe w stylu Sylwii Matuszczyk i Oli Olek. Joanna Andruszak przesiedziała całe spotkanie na ławce rezerwowej. Przewidujesz, że z Czarnogórą zadebiutuje w tych mistrzostwach?

Zobaczymy, to tak naprawdę decyzja trenera głównego. Chciałabym, żeby wszystkie zawodniczki, które są tu z nami na EHF Euro dostały szansę występu, natomiast zawsze priorytetowym zadaniem jest zdobycie dwóch punktów

Serce krwawiło, gdy się patrzyło w pierwszych 10 minutach na Kingę Achruk, bo popełniła 4 błędy, ale to właśnie ta sama Kinga Achruk wróciła do gry w wielkim stylu w drugiej połowie i dała sygnał do ataku, rzucając na 17:20. Pokazała kawał charakteru, mimo problemów fizycznych, co dobrze było widać z trybun.

Kinia ma stłuczone biodro lub pośladek, jest to bolesne, więc grała pomimo cierpienia. W pierwszych minutach popełniła szybko pięć błędów, dobrze że trener Senstad dał jej odpocząć i wpuszczał na zmiany do obrony. Później odbudowała samą siebie, nabrała pewności i dała nam coś dodatkowego w ataku. Kinga jest tylko człowiekiem, każdemu może się przytrafić słabszy mecz. Mam nadzieję, że jej jedyny słabszy mecz na EHF Euro.

Byłaś na trybunach do 55 minuty starcia Niemek z Czarnogórkami, obserwując po raz kolejny na żywo, jak gospodynie wygrywają przed własną publicznością. Jak oceniasz to spotkanie?

Niemki weszły lepiej w ten mecz niż Hiszpanki, chyba wiedziały już, czego mogą się spodziewać ze strony trybun, że będzie tam bardzo żywiołowo. Kibice są tutaj wielkim wsparciem, nasze dziewczyny obejrzały już jedno spotkanie Montenegro, wiedzą więc, co je czeka. Nie będzie to łatwy mecz dla nas, szczególnie z gospodyniami turnieju przy tak wypełnionej hali Morača. Muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem publiczności i tej atmosfery na meczach Czarnogóry. Fajnie będzie wystąpić w takich warunkach.

W kadrze Montenegro w pierwszej siódemce wychodzi dobrze nam znana Djurdjina Malović. Jak oceniasz jej dotychczasowe występy?

Djina fajnie grała i w pierwszym meczu z Hiszpanią, i z Niemkami do pewnego momentu.  Po kilkunastu minutach Bojana Popović zrobiła zmianę, ale gdy Malović wróciła na boisko, też wniosła dużo dobrego. Widać, że ma potencjał, ale w Lublinie kompletnie nie mogła się odnaleźć. Borykała się z kontuzjami, widocznie teraz nadszedł dużo lepszy czas dla Djurdjiny i super, bo trzymam kciuki za każdą naszą była, obecną czy przyszłą zawodniczkę. Uważam, że jest to fajne, gdy ktoś pokonuje samego siebie, przełamuje swoje słabości, a przede wszystkim wraca po urazach i stara się grać na wysokim poziomie. Djina świetnie wygrzebała się z takiego dołka, jaki miała u nas w Lublinie.

Rozmawiał w Podgoricy Michał Pomorski.