Powracająca po kilkutygodniowej przerwie do ligowego grania drużyna Azotów-Puławy znów zainkasowała komplet punktów. Dziś nie było tak widowiskowo i jednostronnie jak w poniedziałek, ale wygrana z niewygodnym Zagłębiem Lubin jest wyraźna i zasłużona.

Po wyraźnej poniedziałkowej wygranej przeciwko Stali Mielec nie można było liczyć na równie okazałą wygraną, bo do Puław przyjechał zespół nieco wyżej notowany od ekipy z Podkarpacia. Przed starciem z Azotami-Puławy Zagłębie Lubin miało na swoim koncie 12 punktów zdobyte w dziewięciu meczach. Co trzeci swój mecz miedziowi kończą remisem, co świadczy, że jest to zespół szalenie waleczny i grający do końca.

– Na pewno trzeba będzie zacząć bardzo mocno, szybko wypracować przewagę i nie pozwolić drużynie z Lubina uwierzyć w korzystny dla nich rezultat – mówił przed czwartkowym pojedynkiem Dawid Dawydzik, niegdyś zawodnik Zagłębia, dziś obrotowy Azotów-Puławy.

To co zapowiadał kołowy miejscowych Azotowcy szybko wcielili w czyn. Co prawda w 2 minucie niezawodny na linii siedmiu metrów Wojciech Gumiński nie dał puławianom prowadzenia, ale chwilę później wynik otworzył Michał Jurecki. Między 5 a 17 minutą gospodarze wyraźnie odjechali miedziowym. Cztery trafienia Andrija Akimenko i po jednym –Aliaksandra Bachko, Dawydzika i Gumińskiego wysforowały puławian na sześciobramkowe prowadzenie (8:2). Przewaga Azotów-Puławy utrzymywała się do ostatnich pięciu minut pierwszej połowy. Wówczas miejscowym przytrafiło się kilka prostych błędów w ataku, co skrzętnie wykorzystali goście. Po trzech trafieniach z rzędu (Krzysztof Pawlaczyk, Mikołaj Kupiec, Marek Marciniak) Zagłębie zbliżyło się na trzy gole (13:10). Trzy ostatnie słowa należały do miejscowych – najpierw z linii siedmiu metrów nie pomylił się Akimenko, chwilę później karnego obronił Vadim Bogdanov, a w ostatniej minucie wynik pierwszej połowy ustalił Paweł Podsiadło.  

W drugiej połowie Azotowcy zdawali się kontrolować wynik, a ambitnie grające Zagłębie Lubin walczyło o zbliżenie się do miejscowych. Ani puławianom, ani gościom nie udawało się jednak seriami bronić i zdobywać goli, dlatego trwała wymiana ciosów. Przez niemal kwadrans wynik oscylował wokół 4-6-bramkowego prowadzenia podopiecznych Larsa Walthera. W 43 minucie po golu Jureckiego puławianie osiągnęli siedmiobramkowe, najwyższe w tym meczu prowadzenie (25:18), utrzymując je jeszcze do 51 minuty – po trafieniu Mateusza Seroki było 31:24. W tym momencie znów kilka nieskutecznych akcji spowodowało, że gościom udało się zmniejszyć straty do czterech goli – po trafieniu Tomasza Pietruszko było 32:28. Ostatnie pięć minut podrażnieni miejscowi wygrali 4:1 i ostatecznie zakończyli rywalizację wyraźną wygraną.

Warto dodać, że w drugiej połowie w drużynie z Puław zadebiutował Andraz Velkavrh. Słoweniec we wtorek podpisał z Klubem kontrakt, a w spotkaniu z Zagłębiem mógł popisać się kilkoma efektownymi akcjami, w tym golem i niekonwencjonalną asystą.

– To na pewno bardzo ciekawy zawodnik i wzmocnienie naszego zespołu. Przede wszystkim widać, że Andraz gra z głową – chwalił nowego kolegę najskuteczniejszy zawodnik miejscowych Andrii Akimenko.

Azoty-Puławy – Zagłębie Lubin 36:29 (15:10)

Azoty-Puławy: Bogdanov, Zembrzycki – Akimenko 7, Gumiński 5, Jurecki 4, Dawydzik 4, Szyba 3, Seroka 3, Podsiadło 2, Przybylski 2, Rogulski 2, Łangowski 1, Bachko 1, Velkawrh 1, Kowalczyk 1.

Zagłębie: Schodowski, Bartosik, Wiącek – Stankiewicz 5, Pawlaczyk 5, Chychykało 4, Kupiec 3, Drobiecki 3, Pietruszko 2, Marciniak 2, Hajnos 2, Netz 1, Bogacz 1, Adamski 1, Gębala, Duszyński.