Szkoleniowiec puławian miał w tym meczu do dyspozycji pełną obsadę swojej drużyny, nowy, piękny obiekt i dodatkowo bardzo wysoką formę w ostatnich spotkaniach. Więcej kłopotów musiał przezwyciężyć trener Mariusz Jurkiewicz, bo na mecz z Azotami nie pojechało kilku ważnych zawodników, jak zmagający się wciąż z urazem Leonardo Marcelo Comerlatto. Oprócz Brazylijczyka ze składu wypadli Wiktor Tomczak, Patryk Pieczonka, a Jakub Powarzyński ciągle czeka na zielone światło, aby w końcu wrócić do gry. Przewaga była zatem po stronie gospodarzy, jednak mecze obu drużyn zawsze toczyły się w atmosferze twardej rywalizacji od początku do końca.

Początek spotkania należał do gdańszczan, bo wynik otworzył Mateusz Jachlewski. Mogło być 2:0, jednak stały egzekutor rzutów karnych Mateusz Kosmala przegrał pojedynek nerwów z bramkarzem rywali. W 4’ po stracie i szybkiej kontrze Piotr Jarosiewicz w odstępie kilkunastu sekund dwukrotnie trafił do sieci, a w jego ślady poszedł Andrii Akiemienko i z „prawie” 2:0, zrobiło się 1:3, a w 7’ już 4:1 dla Azotów. Braki w składzie Torus Wybrzeża powodowały, że na prawym rozegraniu goście musieli korzystać z praworęcznego zawodnika. Po ośmiu minutach bez gola, w 9’ Bogdanova zaskoczył Kelian Janikowski (2:5). Gospodarze byli scementowani w obronie i karcili przyjezdnych zabójczymi kontrami, które doprowadziły już w 11’ do stanu 7:2 dla Azotów. Wtedy też czas wziął trener Jurkiewicz. Po nim trzeciego gola dał czerwono-biało-niebieskim Jachlewski, a czwartego powracający do zdrowia Santiago Mosquera (4:7). Po karze dla Kowalczyka i stracie, do bramki gospodarzy trafił po raz pierwszy w sezonie… Miłosz Wałach (5:8). Nadal jednak przewaga była wyraźna na korzyść faworytów. Gospodarze nie przyspieszali swoich ataków, starali się długo wyszywać akcje, a ton grze nadawał oczywiście znakomity Michał Jurecki. Mimo wszystko było widać tendencję wzrostową zwłaszcza w ataku graczy Wybrzeża, którzy zaczęli lepiej wyszukiwać dostęp do bramki przeciwników (8:11 w 21’). W 22. minucie Dawid Dawydzik został ukarany za odrzucenie piłki i odrobinę więcej swobody mieli przed polem karnym rywali, ale gdy przychodziło do rzutu, Vadim Bogdanov niweczył starania o celny rzut. Bramkarz Azotów utrzymał swój zespół bez strat przez pełne 120 sekund przewagi gdańszczan (50% skuteczności w tym momencie spotkania). Nie chciały wpadać nawet „siódemki”, dopiero 9 minut posuchy w ofensywie zakończył Damian Woźniak, Daniel Leśniak i Jachlewski. Na rezultat pierwszej części to jednak znacząco nie wpłynęło i Torus Wybrzeże do szatni zeszło ze stratą 5 bramek (11:16).

Dwa efektowne trafienia zakończyły pierwszą odsłonę i dwa rozpoczęły kolejną, a autorami byli najpierw Jurecki, a następnie Mateusz Wróbel (17:12). Następna składna akcja stała się udziałem Mateusza Kosmali, który dość niespodziewanie otwierał tym rzutem swój dorobek strzelecki w tym meczu. Spotkanie zdecydowanie przyspieszyło, bo szczypiorniści z Gdańska starali się zmniejszyć stratę i dzięki temu siatki bramek coraz szybciej naprężały się i rozluźniały. W 37’ oba zespoły grały zdekompletowane, bo swoje drugie kary złapali Dawydzik oraz Doroshchuk. Gdańszczanie naciskali, a puławianie starali się kontrolować. Po szybkiej i składnej kontrze wykończonej przez Papaja różnica bramkowa stopniała do trzech (17:20). Coraz lepiej między słupkami prezentował się Wałach, jednak nie poszły za tym konkrety w akcjach ofensywnych i Azoty nie tylko odbudowały całą przewagę, a wręcz ją zwiększyły do 6 bramek (23:17). Pozostawało 20 minut. Przy wyniku 17:24 trener Jurkiewicz raz jeszcze postanowił dać impuls swoim podopiecznym. Mijały kolejne sekundy, a potem minuty bez celnego rzutu gości. Osiemnaste trafienie dopiero w 45’ dał Krzysztof Gądek, ale po drugiej stronie odpowiadali Podsiadło, Bachko czy Przybylski (26:19 w 48’). Na 10 minut przed końcem czerwoną kartkę zobaczył Gądek po gradacji kar i skład gości uszczuplił się jeszcze bardziej. Dzięki tej stracie i nieobecności w bramce Wałacha, Zembrzycki również trafił do sieci. W 51’ grono „czerwonokartkowiczów” uzupełnił Dawydzik. Mały kłopot pojawił się, gdy podwójne wykluczenie dopełnił Łangowski. 10 minut, 7 bramek różnicy, gra 5 na 7. Wtedy czas zarządził Robert Lis. Po powrocie na parkiet szybko go opuścił Wróbel za kolejny faul. Wtedy też puławianie zanotowali najwyższe prowadzenie w meczu, bo aż dziewięciobramkowe (30:21). Końcówka była już tylko kosmetyką wyniku, który zapewnił gospodarzom bardzo pewne 3 punkty po zwycięstwie nad Torus Wybrzeżem 35 do 25.

Azoty-Puławy vs Torus Wybrzeże Gdańsk 35:25 (16:11)

PUŁ: Zembrzycki 1, Bogdanov, Borucki – Bachko 2, Łangowski 2, Kowalczyk 1, Jurecki 7, Podsiadło 4, Przybylski 3, Akimienko 3, Fedeńczak 2, Jarosiewicz 6, Gumiński, Dawydzik 2, Baranowski, Rogulski 2.

Trener: Robert Lis.

GDA: Chmieliński, Wałach 1 – Sulej 1, Gądek 3, Wróbel 3, Mosquera 2, Leśniak 1, Stojek, Jachlewski 8, Kosmala 1, Papaj 2, Woźniak 2, Doroshchuk, Janikowski 1.

Trener: Mariusz Jurkiewicz.