– Marzeniem jest dostać bilety na to spotkanie – napisał jeden z kibiców przed niedzielnym meczem. Nic dziwnego. Już po 24 godzinach od momentu otwarcia sprzedaży internetowej, ponad 50% wejściówek została sprzedana. Po kolejnej dobie, zostały wolne pojedyncze miejsca. W Ostrowie Wielkopolskim na przejściu dla pieszych, w sklepie spożywczym czy w poczekalni u lekarza króluje jeden temat – derby! Kibice zastanawiają się czy w końcu do gry wróci Łukasz Gierak, co dzieje się z Mikołajem Krekorą? Wszystkie odpowiedzi na dręczące pytania poznamy w niedzielę chwilę po godzinie 17.

Dlaczego Derby Wielkopolski są inne niż wszystkie? Z kilku względów. Oba miasta dzieli raptem 20 km. Żarty na temat „ostrowskich bażantów” czy też „kaliskich cebulorzy” królowały przy okazji spotkań towarzyskich. I mimo że dziś zaszłości pomiędzy oboma miastami odchodzą w niepamięć, to jeszcze kilka lat temu, jedni drugim bardzo często grozili palcem. To wszystko sprawia, że nawet osoby nie żyjące na co dzień sportem, słysząc hasło Ostrów kontra Kalisz, bez wahania rezerwują sobie termin w osobistym kalendarzu.

Od lat kluby z Ostrowa Wielkopolskiego i Kalisza wymieniają się zawodnikami. Większe tradycje ma jednak KPR, mimo że to w Szczypiornie (dziś część Kalisza) po raz pierwszy w Polsce zagrano w piłkę ręczną. To jednak Ostrovia szkoliła zawodników, którzy później stanowili o sile reprezentacji i klubów superligowych, w tym Energi MKS Kalisz. Marek Szpera i Bartłomiej Tomczak to wychowankowie biało-czerwonych, którzy do macierzystego klubu wrócili właśnie z Kalisza. Mikołaj Krekora także zasilił szeregi KPR-u odchodząc z MKS. Dziś jedynym wychowankiem Ostrovii w Kaliszu jest Gracjan Wróbel.

Przed największym dylematem przed laty stanął Kamil Adamski, który pochodzi z Nowych Skalmierzyc, miasta leżącego pomiędzy Ostrowem i Kaliszem. Do dziś wspomina, że niewiele brakowało, żeby swoje pierwsze kroki w piłce ręcznej stawiał w Ostrovii. Wybrał Kalisz, żeby ostatecznie trafić do biało-czerwonych. – Wiadomo, że znamy się bardzo dobrze, kumplujemy się, w wielu przypadkach nawet przyjaźnimy. Mimo wszystko przed meczem nie ma większych uszczypliwości między nami. Najważniejsze to pokazać swoją wyższość na boisku. To będzie najlepsza odpowiedź na to, kto jest lepszy – mówi Michał Drej, zawodnik Energi MKS.

Niedzielny mecz będzie dopiero ósmym spotkaniem pomiędzy obiema drużynami. Te często występowały na różnych poziomach rozgrywkowych. We wrześniu lepsi byli szczypiorniści Energi MKS, którzy wygrali 28:27. Zwycięską bramkę z rzutu karnego rzucił Mateusz Góralski już po regulaminowym czasie gry. – Mimo że długo czekaliśmy na ten mecz, to była dla nas wielka niewiadoma. W Kaliszu wymieniono wielu graczy, u nas także pojawiło się kilku nowych zawodników. Daliśmy jednak niezły spektakl. Teraz my i oni, jesteśmy lepiej zgrani, więc mecz może stać na jeszcze wyższym poziomie – mówi Patryk Marciniak, który w Kaliszu rzucił 7 bramek.

Byłem niesamowicie wkurzony po tym meczu. Przegraliśmy mimo że to nasz zespół przez większą część dyktował warunki. Kalisz miał dobra końcówkę, dlatego przechylił szalę na swoją korzyść. Ja jednak takie rzeczy dobrze pamiętam i nie trzeba mnie specjalnie mobilizować przed tym meczem – tłumaczy Bartłomiej Tomczak, który w końcówce pierwszego meczu faulował Mateusza Góralskiego.

Doświadczony Tomczak spokojnie podchodzi do derbowej rywalizacji, mimo że tym meczem może przejść do historii polskiej piłki ręcznej. Przed tygodniem w Szczecinie rzucając 4 bramki zatrzymał swój licznik na 1997 golach rzuconych w najwyższej klasie rozgrywkowej. W niedzielę stanie zatem przed szansą przekroczenia granicy dwóch tysięcy. Wcześniej udało się to tylko pięciu szczypiornistom. „Kopara” może dołączyć do takich legend jak Robert Nowakowski, Piotr Obrusiewicz, Mariusz Jurasik i Michał Kubisztal. Wszystkie dotychczasowe bramki Tomczak rzucał dla Zagłębia Lubin, Vive Kielce, Górnika Zabrze i Energi MKS Kalisz. Magiczną granicę przekroczy jednak w macierzystym klubie. – Jak rzucałem tysiąc bramek byłem graczem Górnika. To były play-offy Brakowało mi wtedy siedmiu trafień. Starałem się wtedy o tym nie myśleć i szybko poszło. Mam nadzieję, że teraz także pójdzie równie szybko. Przed meczem jednak będę się starał wyrzucić to z głowy, bo liczy się przede wszystkim zwycięstwo zespołu. A jak uda mi się rzucić te trzy bramki, które pomogą w odniesieniu wygranej, będę miał podwójne powody do świętowania – kończy Tomczak.

Historia historią, niesnaski niesnaskami, jubileusze jubileuszami. W niedzielę najważniejszy będzie oczywiście wynik sportowy, który na koniec dnia zaważy o sytuacji w tabeli obu zespołów. Akcje Arged KPR Ostrovia stoją na ten moment wyżej od Energi MKS Kalisz. Beniaminek PGNiG Superligi zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli, natomiast ich rywal jedenaste. Obie drużyny jednak przegrały swoje pierwsze mecze w II rundzie sezonu. Derby jednak wyzwalają dodatkowe pokłady energii i każdy z graczy, który pojawi się na boisku pokaże swój najlepszy handball. Tego jesteśmy spokojni.

Dla wszystkich, którym nie udało się zdobyć wejściówek na niedzielny mecz pozostaje bezpośrednia transmisja w EMOCJE.TV, które przygotowały niespodzianki z tego tytułu. Do zobaczenia w Arenie Ostrów, bez względu na miejsce, w którym będziecie oglądać derby inne niż wszystkie.