Mateusz Jachlewski wrócił do Gdańska po 14 latach przed sezonem 2020/21. Wcześniej reprezentował klub z Kielc, z którym 11 razy wygrywał mistrzostwo Polski i zwyciężył w Lidze Mistrzów. W reprezentacji Polski grał w latach 2004-2017 i w 133 meczach zdobył 271 bramek i w 2007 roku został wicemistrzem świata, grał też dwa razy na igrzyskach olimpijskich.

Kontrakt w Gdańsku był naturalną koleją rzeczy dla Jachlewskiego. – Zdrowie dopisuje i bardzo się z tego cieszę, póki będzie dopisywało chciałbym grać, bo sprawia mi to dużo przyjemności i lubię to robić. Staram się dawać zespołowi tyle, ile mogę i wnosić moje doświadczenie. Jestem najstarszym zawodnikiem i chcę dalej grać, nawiązywać walkę z młodszymi – powiedział.

Gdański zespół się odmładza, jednak nie będzie z tego względu problemów komunikacyjnych. – Zmiany według sztabu szkoleniowego i klubu były nieuniknione, każdy się z tym liczy. Ja przychodząc do Torus Wybrzeża byłem najstarszy, teraz mam 38 lat, ale nie czuję się na lata, które mam. Jak będę odczuwał duży problem z regeneracją i zdrowiem fizycznym, to będę zastanawiał się nad zakończeniem kariery, ale jak jest jak jest, niech to trwa. Wiek nie gra roli w przygotowaniu fizycznym, jest więcej doświadczenia – ocenił Mateusz Jachlewski.

– Są sytuacje, kiedy zawodnicy sami przychodzą i o coś pytają, ale również takie, gdy sam idę do zawodnika i coś podpowiadam. Staram się pomagać na różnych frontach. W szatni jestem w innym środowisku, gdzie różnica wieku jest duża, ale nie oznacza to, że jestem z boku szatni – absolutnie nie, jestem w samym środku. Lubię żartować, rozmawiać i mimo dużej różnicy wieku, nie ma to wpływu na moją relację z resztą, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Mam też do siebie dystans i nie mam problemu z tym, gdy ktoś ze mnie też zażartuje, musi być balans – dodał.

W ubiegłym sezonie gdańska drużyna zajęła 11. Miejsce w PGNiG Superlidze. Teraz liczymy na więcej. – Zgadza się, nie jest to miejsce założone przed sezonem i nikt nie jest z tego zadowolony. Jak każdy zespół mieliśmy swoje problemy, również kadrowe, a także były wahania formy. Wiele spotkań było takich, że nie udawało nam się albo dobić przeciwnika, albo go przełamać. Duży wpływ miały też końcówki spotkań, gdzie gubiliśmy punkty. Patrząc na potencjał w zespole, powinniśmy być dużo wyżej. Często nasz trening wyglądał dużo lepiej niż sam mecz i było to frustrujące, bo wkładamy dużo serca i wysiłku – zauważył Jachlewski.