Deja vu przeżyli kolejny raz kibice beniaminka PGNiG Superligi. Trzecie mecz, który wyglądał bardzo podobnie. Ostrowianie szybko przejmują inicjatywę, obejmują kilkubramkowe prowadzenie i kiedy wydaje się, że kolejne minuty będą pod dyktando biało-czerwonych, nagle przychodzi zapaść w ataku, co skrupulatnie wykorzystują rywale. Tak wyglądało spotkanie ze Szczecinem, w Kaliszu i teraz w Arenie Ostrów z MMTS Kwidzyn.

Ostrowianie bardzo dobrze weszli mecz, po kilku minutach obejmując prowadzenie. Duża w tym zasługa Dawida Balcerka. Bramkarz Arged KPR Ostrovii świetnie odbijał piłki w pierwszej połowie, dobrze funkcjonowała obrona gospodarzy. Biało-czerwoni wyprowadzali kontry, które najczęściej kończył Bartłomiej Tomczak. Dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy KPR prowadził nawet 14:8. – Nie tak to miało wyglądać w pierwszych minutach spotkań. Nie wiem z czego to wynikało, może z tremy, dawno nie graliśmy przed taką publicznością. Kibice Ostrovii stworzyli kapitalne widowisko, byli ósmym zawodnikiem. Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby wejść na swoje obroty, brakowało zimnej głowy, za szybko chcieliśmy kontrować rywala, stąd taki wynik – komentował pierwszą połowę Bartłomiej Jaszka – trener MMTS.

Zespół z Kwidzyna wychodził na drugie 30 minut tracąc do gospodarzy cztery bramki różnicy. Chwilę po powrocie na parkiet, trzecią karę otrzymał Krzysztof Misiejuk, który drugi raz z rzędu zakończył zawody z czerwoną kartką. Gospodarze musieli sobie radzić zatem bez swojego podstawowego obrońcy. – Na pewno miało to jakiś wpływ na przebieg meczu, ale i tak uważam, że zagraliśmy nieźle w obronie. Gorzej wyglądała nasza gra w ataku. Byliśmy apatyczni. Nie potrafiliśmy wypracować sobie pozycji do rzutu, dawaliśmy się nabierać na proste błędy – tłumaczył trener gospodarzy Maciej Nowakowski.

Ostrovia przez 18 minut drugiej połowy rzuciła tylko dwie bramki. Rywal zdołał w tym czasie odrobić straty i wyjść na prowadzenie. – Podwyższyliśmy trochę skład. Zagraliśmy agresywniej w obronie. Lepiej broniliśmy prawej strony, rywal musiał grać częściej z lewej. A tam byliśmy przygotowani na ich zagrania. Zagraliśmy także konsekwentniej w ataku, a to sprawiało, że przeciwnik zaczął popełniać błędy. Mieliśmy więcej akcji jeden na jednego, więcej kontrataków – wyjaśniał Jaszka.

W ataku skuteczny był wreszcie Robert Kamyszek, który w całym spotkaniu rzucił osiem bramek. Świetnie bronił Łukasz Zakreta, który zakończył mecz z 41% obronionych rzutów rywali. – Gram już kolejny sezon z Łukaszem. Jego interwencje oraz reakcja po obronionych rzutach dodaje nam skrzydeł. Otrzymaliśmy od niego sporo energii – komentował zwycięstwo swojej drużyny Kamyszek.

Zakreta wybronił także najważniejszą piłkę, 20 sekund przed końcem meczu, kiedy piłkę otrzymał obrotowy Ostrovii – Mateusz Wojciechowski. KPR przegrywał wówczas jedną bramką. Kapitan beniaminka jednak nie był w stanie pokonać bramkarza MMTS, który wyprowadził kontrę i przypieczętował wygraną – pierwszą w sezonie 2022/2023.

Arged Ostrovia: Balcerek (9/28 – 32 proc.), Zimny (2/8 – 25 proc.) – Tomczak 5, Adamski 5, Klopsteg 3, Gajek 3, Gierak 3, Wadowski 1, Wojciechowski 1, Szpera 1, Marciniak 1/1, Przybylski, Misiejuk, Szych, Urbaniak
Karne: 1/2
Kary: 18 min. (Misiejuk – 6 min., Gajek, Szpera – po 4 min., Wadowski, Klopsteg – po 2 min.)

MMTS: Dudek (0/7), Zakreta (11/27 – 41 proc.) – Kamyszek 8, Kutyła 4, Szyszko 3, Grzenkowicz 2, Orzechowski 2, Jankowski 2, Ekstowicz 1, Nastaj 1, Potoczny 1, Landzwojczak 1, Guziewicz, Kornecki, Majewski, Peret
Karne: 0/1
Kary: 10 min. (Landzwojczak – 4 min., Kutyła, Guziewicz, Jankowski – po 2 min.)