Drużyna Łomża Vive Kielce bardzo dobrze wywiązała się z roli uciekiniera w meczu 13. serii PGNiG Superligi przeciwko Orlen Wiśle Płock. Mistrzowie Polski prowadzili przez całe spotkanie, wzorowo odpierając kolejne ataki rywali. Udana końcówka w wykonaniu Nafciarzy sprawiła jednak, że ostateczna różnica wyniosła zaledwie jedno “oczko” (27:26).

Łomża Vive Kielce – Orlen Wisła Płock 27:26 (14:11)


Łomża Vive Kielce: Kornecki, Wolff (10/36=28%) – Nahi 9, Karalek 5, Sićko 5, Moryto 3, Vujović 3, Karačić 2, A. Dujshebaev, Surgiel, Thrastarson. Olejniczak, Sanchez, Gudjonsson, Gębala, Kulesh

Orlen Wisła Płock: Morawski (5/30=17%), Witkowski (4/6=67%) – Serdio 6, Daszek 5, Kosorotow 4, Mihić 3, Krajewski 3, Żytnikow 2, Szita 2, Mindegia 1, Fernandez, Komarzewski, Susnja, Daćko, Terzic, Lucin

Pierwsza siódemka: Wolff – Nahi, Sićko, Karačić, Vujović, Moryto, Karalek

Ostatnie spotkanie drużyny Łomża Vive Kielce w 2021 roku miało zwieńczyć bardzo udaną pierwszą część sezonu. Kielczanie na zimową przerwę udadzą się bowiem jako liderzy grupy Ligi Mistrzów, a dzięki niedzielnemu zwycięstwu nad Orlen Wisłą Płock zapewnili sobie również samodzielne prowadzenie na krajowym podwórku.

Rywalizacja z Nafciarzami zapowiadała się jako starcie dwóch skrajnie odmiennych stylów gry: podczas gdy kielczanie zachwycają błyskotliwym atakiem (najwięcej bramek w lidze), wizytówką gości jest defensywa (najmniej straconych bramek w rozgrywkach). Na szczęście po wyrównanym początku pierwszej w sezonie „Świętej Wojny” z czasem górę zaczęła brać ofensywna siła naszego zespołu.

Najaktywniejszy był Szymon Sićko, który atomowe rzuty na bramkę Adama Morawskiego przeplatał udanymi asystami do skutecznych Dylana Nahi oraz Artsema Karaleka. Bardzo dobrze między kieleckimi słupkami odnalazł się także Andreas Wolff, który w trakcie pierwszej połowy znalazł patent zwłaszcza na lewych rozgrywających Wisły, czyli Zoltana Szitę oraz Siergieja Kosorotowa. Efekt? Seria trzech bramek, która dała naszemu zespołowi pierwszą znaczącą przewagę w meczu, gdy w 13. minucie trafił Igor Karačić (7:4).

Reagować musiał szkoleniowiec Wisły, Xavier Sabate. Uwagi hiszpańskiego trenera przyniosły skutek, bo kilka piłek odbił Morawski, a ciężar gry wziął na siebie Michał Daszek. Kolejne trafienia Polaka doprowadziły do ponownego kontaktu (7:8, 18. min.).

Na odpowiedź kielczan nie trzeba było długo czekać. W pojedynek leworęcznych zawodników z Daszkiem wdał się Branko Vujović, a dzięki udanym akcjom Czarnogórca Łomża Vive Kielce odbudowała przewagę (11:8, 24. min). Identyczna różnica utrzymała się zresztą już do końca pierwszej partii, choć po obronionym rzucie karnym przez Andreasa Wolffa gospodarze mieli szansę nawet na powiększenie dystansu.

Wisła kolejny atak przeprowadziła tuż po zmianie stron. Nafciarze drugą połowę otworzyli dwoma szybkimi trafieniami, dzięki czemu wynik znów znalazł się na styku (13:14). Od tego momentu obie ekipy grały bramka za bramkę, ale to kielczanie występowali w roli uciekających. Przewaga naszego zespołu raz wynosiła jedną bramkę, raz dwie, czasem trzy, ale wydawało się, że Nafciarze wciąż potrafili utrzymać wynik w ryzach.

Taki stan rzeczy trwał dokładnie kwadrans. Kolejne piłki odbijał Andreas Wolff (wyróżniony potem mianem MVP spotkania), kontrataki wykorzystywał Dylan Nahi, ale to Szymon Sićko przerwał impas i wyprowadził naszą drużynę na najwyższe jak dotąd prowadzenie (23:19). Dobra passa gospodarzy trwała, bo niedługo później wspomniany Nahi dołożył kolejną cegiełkę do naszej przewagi (26:21, 52. min.).

Kiedy wydawało się, że losy meczu są już rozstrzygnięte, goście ponownie przypuścili szturm. Między obrońcami kielczan szalał Abel Serdio, w końcu wstrzelił się Kosorotow, więc na 120 sekund przed końcem dystans ponownie stopniał do dwóch bramek (24:26). W decydującym momencie trafił jednak Artsem Karalek. Była to kluczowa bramka, bo choć rywale dalej odrabiali straty, nie mieli już czasu, by wydrzeć kielczanom pełną pulę. Tuż przed końcową syreną zapunktował jeszcze Kosorotow, dzięki czemu ostateczna różnica na korzyść Łomża Vive Kielce wyniosła jedno „oczko” (27:26).