Co gorsza zabrzanie musieli radzić sobie bez Iso Sluijtersa kontuzjowanego w ostatnim spotkaniu. Trener Lijewski miał spory orzech do zgryzienia, wszak ławka zaczynała się robić coraz krótsza.  Cieszył jednak powrót Rafała Glińskiego, który powoli łapał kondycję po covidowym osłabieniu. Przydatny miał być zwłaszcza w obronie, by odciążyć atakujących kolegów. Zabrzanie zaczęli od wyjątkowo twardej obrony, która nie dawała piotrkowianom miejsca do konstruowania groźnych akcji. Dlatego już w siódmej minucie Trójkolorowi prowadzili 5:1. Zabrzanie stawiali na spokojne, cierpliwe budowanie ataku pozycyjnego. Trener Jurecki natychmiast poprosił więc o czas. Jego instrukcje przyniosły oczekiwany skutek, a gospodarze po chwili zaczęli odrabiać straty. Co więcej, w bramce uruchomił się Artur Kot, który zanotował dwie ważne interwencje z rzędu.  Wtedy jednak Piotrkowianin musiał kontynuować grę nawet z dwoma zawodnikami mniej, wykluczonymi karami. Dzięki temu zabrzanie znów zwiększyli przewagę do czterech bramek (3:7). Świetnie spisywał się Krzysztof Łyżwa, który nie tylko asystował, ale także na pięć minut przed końcem pierwszej połowy miał już 4 bramki na koncie. Zabrzanie cały czas utrzymywali dystans kilku trafień, acz pechowo wciąż nie wykorzystywali sytuacji sam na sam. Prowadzenie jednak było dość bezpieczne, aż 12:7. I to pomimo wyjątkowo dobrej skuteczności Ligarzewskiego, czyli kolejnego bramkarza Piotrkowianina. Górnicy jednak nie ustawali w kolejnych atakach i wygrali pierwszą połowę 14:8. 

W drugiej odsłonie gry na czoło gospodarzy znów na czoło wysuwać zaczął się 19-letni Kacper Ligarzewski, który bez kompleksów odbijał kolejne próby zabrzan. Trójkolorowi jednak cały czas utrzymywali dystans 4-5 bramek, choć w Piotrkowianina wyraźnie wszedł nowy duch i wola urwania punktów. Mocno zacieśnili obronę, weryfikowali siłę rozgrywających Górnika i dali sporo jakości w ataku. Rozwiązaniem okazali się być zabrzańscy skrzydłowi. Najpierw dublet zanotował Krystian Bondzior, a po chwili kontrę wykorzystał Jan Czuwara, ustalając wynik na dziesięć minut przed końcem na 22:15. Kolejny bieg (chyba już nawet nadbieg!) włączył Krzysztof Łyżwa, który w drugiej odsłonie gry trafił na prawe rozegranie. Rzucał praktycznie z każdej pozycji, nawet z trzydziestu metrów! Nie miał też problemu z asystowaniem. Na cztery minut przed końcem Trójkolorowi prowadzili już 10 trafieniami, aż 27:17.  Z Piotrkowianina jakby zeszło powietrze i ich głównym marzeniem było usłyszenie ostatniego gwizdka. Co prawda dwie bramki zanotował jescze Marcin Szopa, ale wynik ustalił z linii siódmego metra Paweł Krawczyk dając zabrzanom wygraną  20:30! 

Piotrkowianin Piotrków Trybunalski – Górnik Zabrze 20:30 (8:14)

Piotrkowianin: Kot, Ligarzewski – Rutkowski 4, Surosz 3, Matyjasik 3, Pacześny 2, Mosiołek 2, Szopa 2, Turkowski 1, Mastalrze 1, Swat 1, Pożarek 1, Sobut, Tórz, Kaźmierczak. Trener: Bartosz Jurecki

Kary: 10 minut (Rutkowski, Surosz, Pacześny, Mosiołek, Mastalerz)

Karne: 1/1

Górnik: Skrzyniarz, Kazimier – Łyżwa 9, Tomczak 4, Czuwara 3, Bondzior 3, Dudkowski 3, Kondratiuk 2, Bis 2, Buszkow 1, Daćko 1, Krawczyk 1, Gogola 1, Adamuszek, Gliński. Trener: Marcin Lijewski

Kary: 4 minuty (Bis, Tomczak)

Karne: 2/4