Gdańszczanie jechali do Opola bez kilku swoich kluczowych zawodników: Mateusza Jachlewskiego, który przez cały sezon odpowiadał za kreację w drużynie, Kamila Adamczyka, podstawowego prawego rozgrywającego, Leonardo Comerlatto, Brazylijczyka, którego najskuteczniej zastopowała kontuzja oraz Santiago Mosquery, Damiana Woźniaka oraz Jakuba Powarzyńskiego. Możliwości – zwłaszcza w ofensywie – trener Torus Wybrzeża miał mocno ograniczone. Gospodarze natomiast – poza Adamem Malcherem – rzucili na spotkanie 24. serii PGNiG Superligi wszystkie siły i chcieli wydłużyć passę zwycięstw do trzech (po wygranych z Tarnowem oraz Kwidzynem).

Rzucanie w Stegu Arenie rozpoczął Krzysztof Gądek. Goście z północnej Polski musieli sobie radzić bez naturalnego prawego rozegrania i rozgrywanie akcji było zdecydowanie utrudnione. Łukasz Kucharzyk w 3 minucie ułatwił przyjezdnym nieco zadanie siadając na ławkę kar. Dzięki temu Jacek Sulej mógł podwyższyć na 2:0 (4’). Trafienie nr 1 gwardziści zaliczyli w 5 minucie za sprawą Jankowskiego. Obrazu gry to jednak nie zmieniło i to Wybrzeże miało więcej argumentów w początkowych fragmentach meczu. Czerwono-biało-niebiescy mogli nawet wyjść na 5:1, jednak Janikowski trafił w słupek w sytuacji sam na sam. W zamian straty zmniejszył Kawka (2:4 w 8’). Okazję do całkowitego odrobienia wszystkich bramek opolanie zyskali po wykluczeniach Gądka i Suleja. Uczynił to Mateusz Jankowski w 12’ i było 5:5. Kołowy Gwardii znakomicie wyrastał zza pleców rywali i zawsze był tam, gdzie miała trafić piłka (4 z 6 pierwszych goli gospodarzy). Pierwsze prowadzenie dał swojej drużynie Wiktor Kawka po upływie kwadransa (7:6). Radość z tego skrócił do minimum Patryk Pieczonka i ponownie oba zespoły miały po tyle samo bramek na koncie. Młody rozgrywający Wybrzeża brał na siebie sporo odpowiedzialności przy finalizacji ataków, a między słupkami budził się Artur Chmieliński i po 20 minutach to goście byli o jedną bramkę lepsi (8:9). Wtedy też pierwszy czas wziął na żądanie Mariusz Jurkiewicz. Po nim dziesiąty celny rzut oddał z „siódemki” Mateusz Kosmala i wciąż to opolanie mieli do poprawy znacznie więcej w swojej grze. Na 5 minut przed końcem faworyzowani gospodarze przegrywali dwiema bramkami (9:11), na dodatek z dobrych pozycji zaczął mylić się obrotowy KPR-u. Mecz nie należał do najpiękniejszych, ponieważ zespoły raziły sporą niefrasobliwością, co zmieniało statystykę tylko przy rubryce „straty”. Rafał Kuptel powiedział „dość” dopiero w 28’, kiedy na 12:9 trafił po indywidualnej akcji Daniel Leśniak. Rady trenera podziałały i 60 sekund później szczypiorniści gospodarzy mieli tylko jedną bramkę do odrobienia (11:12), którą jeszcze przed końcową syreną dołożyli i na przerwę drużyny schodziły przy stanie po 12.

Po powrocie do gry obie ekipy zaczęły od pewnych akcji, a solidny występ notował przede wszystkim Pieczonka, dzięki któremu brak armat w postaci Adamczyk, Comerlatto czy Jachlewskiego był znacznie mniej odczuwalny. 5 minut drugiej odsłony nikogo nie przybliżyło do zwycięstwa (14:14). Wciąż najwięcej zawodnicy robili błędów, najczęściej zupełnie nieuzasadnionych. Gwardia częściej z nich korzystała i na 20 minut przed końcem było 16:14 po trafieniu Fabianowicza. Po rzucie Zadury gospodarze wyszli na +3, a przyjezdni szukali za wszelką cenę powrotu do rywalizacji, która zaczęła im się wymykać z rąk. Po kilku minutach bez skutecznego ataku gola nr 15 wywalczył Jacek Sulej, a z boiska wyleciał Klimków (44’ – 18:15). Gwardia zbudowaną przewagę trzech-czterech bramek pielęgnowała i z każdą upływającą sekundą goście zapadali się pod ciężarem własnej nieskuteczności i rażących błędów. Opolanie punktowali przeciwników jak rasowi pięściarze, a ich zasieki były właściwie nie do przebycia. Balcerek niewiele miał w drugiej połowie do roboty. Zaledwie 4 celne rzuty w 20 minut graczy trenera Jurkiewicza nie mogło w żaden sposób zaimponować rozpędzonej Gwardii i nic nie zapowiadało suspensu. Wystarczy nadmienić, że Mateusz Wróbel swoje pierwsze trafienie zanotował w 51 minucie (17:22). Wybrzeże zupełnie się rozsypało: w obronie hulał przeciąg, a w konstrukcji brakowało „kleju”. Chaos był dla opolan idealną okazją do zakończenia tego pojedynku „nokautem”, a nie do przepchnięcia był Jan Klimków (26:17 w 56’). Ostatecznie rezultat zatrzymał się na 27 bramkach dla Opola i 18 po stronie Wybrzeża i trzy punkty zapisali gospodarze. Niestety braki w postaciach Mateusza Jachlewskiego i kilku innych ważnych postaci nie pozwoliły gdańszczanom nawiązać równorzędnej walki.

KPR Gwardia Opole vs Torus Wybrzeże Gdańsk 27:18 (12:12)

TWG: Chmieliński, Witkowski – Filipowicz, Gądek 4, Gavidia, Janikowski 1, Kosmala 3, Leśniak 1, Papaj 1, Pieczonka 5, Stojek, Sulej 2, Wróbel 1.

Trener: Mariusz Jurkiewicz.