Stawka meczu 17. kolejki była ogromna, pomimo tego, iż mierzyły się ze sobą 14. oraz 11. w tabeli PGNiG Superligi drużyna Piotrkowianina oraz Torus Wybrzeża. Podopieczni Bartosza Jureckiego okupowali ostatnią pozycję od dłuższego czasu, a jest ona efektem 7 z rzędu porażek w meczach o punkty. Przełamanie tej niechlubnej serii miało nastąpić przeciwko graczom z Gdańska, którzy jako ostatni oddali punkty gospodarzom, a było to 25 listopada 2020 roku. Przyjezdni natomiast złapali lekki oddech po zwycięstwie z Pogonią Szczecin i wierzyli, że pod wodzą Mariusza Jurkiewicza, są w stanie utrzymać się na tej wznoszącej fali.

Choć z pierwszą akcją ruszyli gracze Torus Wybrzeża, wynik otworzyli piotrkowianie po przypadkowej akcji Filipa Surosza. Było to możliwe dzięki znakomitemu otwarciu spotkania przez Kacpra Ligarzewskiego. Nie minęło jednak 60 sekund, a już na pierwszym prowadzeniu byli goście po efektownym rzucie ze środka Mateusza Jachlewskiego (1:2 w 3’). Podopieczni debiutującego w nowej roli Mariusza Jurkiewicza z dużym spokojem wyplatali kolejne ataki, grali z rozwagą i dokładnością przy podaniach oraz wykończeniu. Byli pewni swego i choć czasem zdarzały się kosmiczne interwencje Ligarzewskiemu, parli niestrudzenie przez defensywę oponentów. Do 10. minuty oba zespoły szły łeb w łeb (3:3, 4:4, 5:5). Dopiero gdy karę nałożyli na Piotra Rutkowskiego sędziowie, a za moment w jego ślady poszedł Grzegorz Sobót, zarysowała się wyraźniejsza przewaga przyjezdnych. Dwukrotnie z rzutu karnego przycelował Mateusz Kosmala, przez całe boisko trafił Jachlewski i gdańszczanie wysunęli się na trzybramkowe prowadzenie (8:5 w 13’). Gospodarzom z trudem przychodziło zdobywanie terenu i wypracowywanie okazji rzutowych, dlatego 2 minuty dla Krzysztofa Gądka, pozwoliły im na znalezienie mniej zatarasowanych korytarzy. To wszystko plus koncert między słupkami młodego golkipera Piotrkowianina doprowadziły do odzyskania prowadzenia, ale przede wszystkim na złapanie odpowiedniego rytmu. Między 19. a 23. minutą punktowali na parkiecie tylko gospodarze (13:11) i o czas musiał wnioskować Jurkiewicz. Pomogła zmiana w bramce na Przemysława Witkowskiego, który chwilę po wejściu zanotował kilka skutecznych obron. Problematyczna była jednak gra w ataku, gdzie leczył z ambicji gdańszczan Kacper Ligarzewski. Dopiero Jachlewski po indywidualnej akcji przełamał ten impas i dał jednocześnie wyrównanie na po 13. Wynik tej połowy miał w swoich rękach Piotr Swat, jednak jego rzut z 7. metra był bardzo daleki od ideału. Do przerwy rezultat dawał obu ekipom tyle samo szans na wygraną (13:13).

Po zmianie stron jako pierwsi do głosu doszli goście. Raz jeszcze skutecznością popisał się Kosmala, a za nim drogę do siatki odnaleźli Pieczonka oraz Janikowski. Szanse się wyrównały, gdy przez 120 sekund odpoczywał Patryk Pieczonka. Najpierw próbkę swojego talentu dał Jan Stolarski, a następnie w jego buty wskoczył Patryk Mastalerz i mieliśmy po raz wtóry wyrównanie (17:17 w 38’). Wynik kręcił się cały czas wokół remisu, jednak dużo łatwiej przychodziło zdobywanie goli gospodarzom, a wpływ na to miał przede wszystkim 20-letni Stolarski pozyskany z Anilany Łódź wraz z końcem poprzedniego roku. Znakomicie rozrywał szczelną do tej pory obronę gości z Trójmiasta, a jeśli sam nie mógł, znajdował lepiej ustawionego partnera. Kilka takich akcji i niemoc w ataku rywali pozwoliło na odzyskanie prowadzenia (22:20), po którym przerwę zarządził trener Wybrzeża. Niestety rozpędzeni piotrkowianie nie zwalniali tempa i na 10. minut przed końcem zbudowali największą przewagę, jaka była w całym spotkaniu (+4) i sukcesywnie zdążali ku przełamaniu feralnej passy meczów bez zwycięstwa w Superlidze. Końcówki to specjalność piłkarzy ręcznych z pomorskiego, a po trafieniach Papaja i Janikowskiego, chciał o tym przypomnieć swoim zawodnikom Bartosz Jurecki, który zaprosił ich na rozmowę. Po wznowieniu rzucił celnie Stolarski, jednak za przesadną agresywność czerwoną kartkę obejrzał Kamil Mosiołek. Od tego momentu plan gospodarzy na ostatnie fragmenty zaczął mieć coraz więcej luk. Z siódmego metra nie mylił się Kosmala i zrobiło się zaledwie 25:24 dla Piotrkowianina. Dwie minuty kary otrzymał na domiar złego Matyjasik, a gola rzucił kapitan czerwono-biało-niebieskich i ponownie na tablicy wyników widniało tyle samo bramek po każdej ze stron (25:25).

Kolejny zwrot akcji nastąpił w 56’, kiedy Wybrzeże straciło na dłuższą chwilę Piotra Papaja, a kilkanaście sekund później goście już musieli radzić sobie w podwójnym osłabieniu! Przyjezdni jednak tak zaciekle bronili dostępu do własnego pola karnego, że rywale grając 7 na 5 nie rzucili ani razu, w czym wielka zasługa również Artura Chmielińskiego i… Romana Pożarka, który mógł znacznie przybliżyć swoją drużynę do wygranej, gdyby nie spudłował na pustą bramkę przez całe boisko. Gdy tylko siły się zrównoważyły, do szturmu ruszyli goście, a sygnał do tego wysłał Mateusz Wróbel (26:26 w 59’). Pozostawały sekundy do końcowej syreny i ze środka z kolejną akcją sunęli piotrkowianie. Nie mogli jednak od dobrych 10 minut sforsować defensywy gdańszczan. Strata, kontra i pewny rzut Papaja dały jego zespołowi minimalną zaliczkę (26:27), a na 10 sekund przed końcem ostatni czas wziął trener Jurecki. Presja i ciężar tej finalnej akcji przygniótł jego podopiecznych, którzy zupełnie pogubili się przy wymianie piłki i stało się jasne, że komplet punktów pojedzie do Gdańska. Piotrkowianin – Wybrzeże 26:27.

MKS Piotrkowianin Piotrków Trybunalski – Torus Wybrzeże Gdańsk 26:27 (13:13)

MKS: Ligarzewski, Kot – Rutkowski 7, Stolarski 6, Surosz 3, Swat 3, Mastalerz 2, Pożarek 2, Pacześny 1, Mosiołek 1, Wawrzyniak 1, .

Trener: Bartosz Jurecki.

TWG: Chmieliński, Witkowski – Kosmala 6, Jachlewski 5, Wróbel 5, Papaj 5, Woźniak 2, Janikowski 2, Comerlatto 1, Pieczonka 1, Adamczyk, Gądek, Gavidia, Mosquera, Sulej, Leśniak.

Trener: Mariusz Jurkiewicz.