Obydwie ekipy były przed meczem mocno zmotywowane po ostatnich sportowych niepowodzeniach. Kwidzynianie wygrali zaledwie jedno spotkanie w Superlidze od startu rozgrywek i działo się to w połowie września, kiedy pokonali mielecką Stal. Od tamtej pory nie byli w stanie zatryumfować, chociaż bardzo mocno pogrozili palcem Górnikowi Zabrze (6.11). Spotkanie z Torus Wybrzeżem miało być dla MMTS-u przełamaniem. Gdańszczanie z kolei jechali do Kwidzyna z mieszanymi uczuciami po premierowej wygranej z Chrobrym Głogów oraz niefortunnej porażce ze Stalą zaledwie jedną bramką (26:27). Na dodatek w tym meczu nie mogli wystąpić dwaj bombardierzy, czyli Mateusz Wróbel i Leonardo Comerlatto, a na skrzydle brakowało Daniela Leśniaka. Te ubytki komplikowały plan trenerowi Kisielowi.

I połowa

Worek z bramkami rozwiązał zawodnik gospodarzy Ryszard Landzwojczak, ale w efektownym stylu odpowiedział leworęczny Kamil Adamczyk, który już w następnej akcji dał pierwsze prowadzenie Torus Wybrzeżu (2:1). Od samego początku piłkarze ręczni z Gdańska agresywnie grali w defensywie i zespół trenera Jaszki z mozołem budował składne ataki. Drugi gol dla MMTS-u padł dopiero w 6. minucie po rzucie karnym. Do 12. minuty kwidzynianie jeszcze znajdowali światło bramki Artura Chmielińskiego, jednak od tego momentu coś w ich grze się posypało. Przez kolejne minuty aż do samej końcówki pierwszej połowy punktowali tylko i wyłącznie goście, a popłoch w obronie przeciwników siał Adamczyk. Rzucał, dogrywał, dryblował. Wszystko tego dnia działało na jego korzyść i w pełni wypełnił lukę po Mateuszu Wróblu oraz Leonardo Comerlatto. W sukurs przychodzili mu pozostali gracze: Piotr Papaj, Kelian Janikowski oraz Mateusz Jachlewski. Bardzo dobre zawody notował także Patryk Pieczonka. Defensywa Gdańska dała się zaskoczyć dopiero przez Rafała Biegaja w 24. minucie przy stanie 11:5 dla gości, ale ta połowa rozgrywana była pod dyktando Wybrzeża. Ostatni akcent położył niezawodny Adamczyk i na przerwę gdańszczanie schodzili z 6 golami zaliczki (14:8).

II połowa

Drugą część z większym animuszem zaczęli gospodarze, a mianowicie Damian Przytuła, który trzykrotnie wykańczał akcje swojej drużyny. Po drugiej stronie czyhał żądny następnych trafień Adamczyk i przy każdym jego kontakcie z piłką bramkarze z Kwidzyna wyciągali ją z własnej sieci. Pomimo regularniejszego zdobywania goli, nadal gospodarze niemiłosiernie męczyli się w ofensywie. Gracze Wybrzeża ani myśleli odpuszczać rywalom. Starali się kontrolować wynik i wydarzenie na parkiecie. Kwidzynianie musieli w pewnym momencie przyspieszyć, aby jeszcze spróbować nawiązać walkę i to starali się czynić. Niestety tego dnia nie mieli żadnych argumentów na sforsowanie obrony przyjezdnych. Imponował zwłaszcza Krzysztof Gądek, ale pochwały należą się całemu blokowi defensywnemu. W 55. minucie Torus Wybrzeże osiągnęło najwyższą przewagę w meczu – 10 bramek (27:17) i było pewne, że derby zakończą się ich przekonującą wygraną. Krzysztof Kisiel mocno rotował składem, dzięki czemu kolejny występ zanotował Dawid Wodziński, a na skrzydle z dobrej strony pokazał się Jeremi Stojek. W schyłkowej fazie rywalizacji karę dwóch minut otrzymał Gądek i wtedy gospodarze odrobili kilka trafień. Była to już tylko korekta wyniku i spotkanie w przekonującym stylu wygrało Torus Wybrzeże Gdańsk 28 do 22. Dzięki temu gdańszczanie awansowali w tabeli na ósmą pozycję.

MMTS Kwidzyn vs TORUS Wybrzeże Gdańsk 22:28 (8:14)

TWG: Chmieliński, Witkowski, Wodziński – Gavidia, Sulej, Powarzyński 1, Adamczyk 11, Gądek 1, Pieczonka 3, Stojek 1, Jachlewski 3, Kosmala 2, Papaj 4, Janikowski 2, Filipowicz.

Trener: Krzysztof Kisiel.