Obie drużyny przystępowały do swojego pierwszego meczu w nowym sezonie PGNiG Superligi z kilkoma absencjami. Po stronie kieleckiej brakowało tak ważnych ogniw, jak: Alex i Daniel Dujszebajew, Andreas Wolff, Artsem Karalek czy Uładzimir Kulesh. Natomiast Krzysztof Kisiel nie mógł skorzystać z usług Damiana Woźniaka oraz dwóch nominalnych prawych rozgrywających: Kamila Adamczyka oraz pozyskanego przed rozpoczęciem rozgrywek Brazylijczyka Leonardo Marcelo Comerlatto, który w jednym ze sparingów doznał pęknięcia żebra i najpewniej zadebiutuje w nowej drużynie w spotkaniu drugiej kolejki z Energą MKS Kalisz.

I POŁOWA

Pierwsza połowa rozpoczęła się od nieudanych ataków z obu stron. Czujny od początku był Artur Chmieliński i to za jego sprawą oraz szczelnej obrony kielczanie nie mogli otworzyć wyniku spotkania. Zrobił to dopiero Arkadiusz Moryto z rzutu karnego. Reprezentant Polski mógł za moment dołożyć drugie trafienie, ale tym razem trafił z linii 7. metra w słupek. Co się odwlecze, to nie uciecze i Moryto dopiął swego chwilę później rzucając celnie do opustoszałej bramki Wybrzeża. Pierwszą skuteczną akcję gości przeprowadził nie kto inny, tylko Mateusz Jachlewski w 6 minucie rywalizacji. Za moment Mateusz Kosmala stanął przed okazją na wyrównanie, ale spudłował z rzutu karnego i po kontrze Moryto trafił na 3:1. Przez kolejne minuty z jednej i drugiej strony nadciągały kolejne ataki zamieniane na gole. Swoje atuty pokazywał Szymon Sićko, natomiast w barwach czerwono-biało-niebieskich brylował Mateusz Wróbel, Krzysztof Gądek oraz „Siwy”. Przy stanie 6:5 dla Vive nieodpowiedzialnie w obronie zachował się Argentyńczyk Franco Gavidia i jego debiut w polskiej lidze zakończył się w 12 minucie meczu czerwoną kartką. Mimo wszystko Wybrzeże nadal deptało utytułowanym przeciwnikom po piętach. Przewaga kielczan nie przekraczała 2 goli, a na każdy celny rzut gospodarzy, przyjezdni odpowiadali tym samym. Wynik pierwszej połowy ustalił rzutem do pustej bramki bardzo dobrze dysponowany tego dnia Gądek i do szatni drużyny schodziły przy stanie 16:14 dla Vive.

II POŁOWA

Po zmianie stron parkietu do ataku ruszyli gospodarze, a dokładnie Nicolas Tournat oraz Igor Karacić. Ich akcje były nie do zatrzymania, jednak nadal piłkarze ręczni z Trójmiasta nie odpuszczali. Świetnie czuł się w hali Legionów Jachlewski, który znakomicie obsługiwał partnerów, a zwłaszcza Keliana Janikowskiego, który w 38 minucie ponownie zbliżył swój zespół na dwie bramki do rywali (17:19). Mimo wszystko widać było zmianę w grze gospodarzy. Zdecydowanie lepiej grali obrońcy Vive i to wymuszało kolejne błędy po stronie gdańszczan. Kilka parad w świetnym stylu Przemysława Witkowskiego nie było w stanie zatrzymać rozpędzających się obrońców tytułu. 100% skuteczności notował Szymon Sićko, a akompaniowali mu Tournat, Moryto oraz Gudjonsson oraz Fernandez. Nawałę kielecką musiał przerwać trener Torus Wybrzeża Krzysztof Kisiel, aby ponownie ustawić swój zespół. Przerwa na niewiele się jednak zdała, gdyż gospodarze grali z coraz większym luzem, precyzją i chirurgicznym wykończeniem. Przy stanie 24:19 z parkietu został usunięty za zbyt ostrą grę Patryk Pieczonka, a jego koledzy musieli sobie radzić w podwójnym osłabieniu. Na kwadrans przed zakończeniem wynik był praktycznie przesądzony, a po trzeciej czerwonej kartce – tym razem Jakuba Powarzyńskiego – praktycznie ustalony. Kilka udanych interwencji Witkowskiego niewiele już zmieniło i Łomża Vive Kielce zgarnęła 3 punkty wygrywając z Torus Wybrzeżem 34 do 25. W drugiej kolejce drużyna z Gdańsk podejmie Energę MKS Kalisz (12 września, godz. 15:00).

Łomża Vive Kielce 34:25 Torus Wybrzeże Gdańsk