Ze swoimi zawodnikami nie mógł przybyć do Zabrza trener Krzysztof Kisiel, który ustąpił w tym meczu miejsca na ławce Damianowi Wleklakowi. Była to jedyna absencja w gdańskiej ekipie. Obie drużyny zawsze dostarczały swoim fanom emocjonujący spektakl i podobnie było tym razem. Do 40 minuty szczypiorniści gości mogli jeszcze realnie liczyć na sprawienie niespodzianki. Po niezłej pierwszej połowie (15:13 dla Górnika) i przyzwoitym początku drugiej, podopieczni byłego szkoleniowca Wybrzeża Marcina Lijewskiego zadomowili się na dobre na połowie rywali wykorzystując każde najmniejsze zawahanie w ich grze. W ekspresowym tempie gromadzili kolejne trafienia, a licznik zatrzymał się na imponującej liczbie 38 zdobytych przy zaledwie 21 straconych.

I połowa

Pierwsze zagrania meczu należały do Mateusza Jachlewskiego. W premierowej akcji Wybrzeża były zawodnik Vive Kielce niedokładnie rozrzucił piłkę, co zakończyło się skuteczną kontrą Jana Czuwary. Kilka sekund później sportowa złość Jachlewskiego doprowadziła do remisu 1:1. Niestety błędów po stronie gdańskiej drużyny było tak wiele, że skrzydłowy zabrzan skradł całe show na początku spotkania (3 z 4 bramek Górnika przy stanie 4:1, a 4 z 7 wszystkich bramek zabrzan) z niesamowitą precyzją wykorzystując każdy najmniejszy błąd rywali. Bardzo szybko o czas poprosił zastępujący Krzysztofa Kisiela na ławce trenerskiej Damian Wleklak. Między 11 a 15 minutą stan rywalizacji znacznie się wyrównał za sprawą bardzo dobrej postawy Wybrzeża w defensywie. Skutecznie rozbijał ataki graczy Lijewskiego Franco Gavidia. Argentyńczyk dokładał także swoje w ofensywie i zrobiło się nerwowo po stronie gospodarzy, a o czas poprosił były trener czerwono-biało-niebieskich (8:7). Reakcja była natychmiastowa i Górnik w 18. minucie odbudował wcześniejszą przewagę (12:8). Swojego rytmu nie mógł odnaleźć Mateusz Wróbel, nie wychodziła gdańszczanom gra w przewagach, ale uwijał się jak w ukropie między słupkami Artur Chmieliński (dwie obronione „siódemki”) i to jego postawa znacznie spowolniła przeciwników. Na 6 minut przed końcem pierwszej części 10 bramkę dla przyjezdnych zdobył Jakub Powarzyński (10:13), a za nim podążyli jego partnerzy: pewnie z 7. metra punktował Maciej Filipowicz, poziom trzymał Gavidia, a w ostatniej minucie bramkę kontaktową dorzucił Leśniak (13:14). Wynik ustalił Krzysztof Łyżwa, który w swoim stylu zaskoczył golkipera z Gdańska. Do przerwy na prowadzeniu był Górnik (15:13).

II połowa

Drugą połowę fenomenalnie zaczął Chmieliński odbijając rzut karny Gogoli, ale na wejście Iso Sluijtersa nie mógł już nic poradzić. Odpowiedział po chwili dwukrotnie najskuteczniejszy zawodnik Wybrzeża w sezonie 2019/20 Mateusz Wróbel i ponownie różnica bramkowa wynosiła zaledwie jedno oczko (15:16). W 36. minucie kibicom Superligi przedstawił się atomowym rzutem z 9. metra debiutujący Brazylijczyk Leonardo Comerlatto. Walka toczyła się wet za wet, a niewielka zaliczka sprzed przerwy na zmianę utrzymywała się i topniała. Przy stanie 16:20 o drugą przerwę poprosił Damian Wleklak, bo Torus Wybrzeże wypadło ze swojego rytmu. Popłoch siał wśród obrońców z Gdańska zwłaszcza Łukasz Gogola, który trafiał właściwie z każdej pozycji, a jego zespół momentalnie pomnożył swój kapitał bramkowy i odskoczył na 9 goli (45 minuta, 26:17) po niezrozumiałych błędach własnych piłkarzy ręcznych Torus Wybrzeża. Od tego momentu na parkiecie istniała już tylko ekipa Marcina Lijewskiego, podczas gdy gdańszczanie próbowali wrócić do swojego normalnego rytmu. Brylowali w duecie Bartłomiej Tomczak oraz Aleksandr Bushkou, którzy w 7 minut rzucili w duecie 7 bramek (30:19). Mecz był już rozstrzygnięty, a jedyną niewiadomą był rezultat końcowy, który ostatecznie zatrzymał się przy stanie 38 do 21 dla brązowych medalistów minionych rozgrywek.

Górnik Zabrze vs Torus Wybrzeże Gdańsk 38:21 (15:13)

TWG: Chmieliński, Witkowski – Jachlewski 4, Gavidia 3, Adamczyk 3, Filipowicz 3, Wróbel 2, Leśniak 1, Powarzyński 1, Gądek 1, Comerlatto 1, Kosmala 1, Papaj 1, Woźniak, Sulej, Janikowski

P.O. Trenera: Damian Wleklak.