Grupa Azoty SPR Tarnów przegrała w meczu o bardzo ważne punkty z Torus Wybrzeżem Gdańsk 29:30 i jej sytuacja w tabeli robi się delikatnie mówiąc nie do pozazdroszczenia. Bohaterem gości – weteran Mateusz Jachlewski. Były reprezentant Polski dał swojej ekipie triumf rzutem przez całe boisko.

Zacznijmy od końca. W ostatniej minucie spotkania na 29:29 rzucił Mateusz Kosmala. Dwadzieścia sekund przed końcem zawodów o czas poprosił trener gospodarzy Patrik Liljestrand. Jego zespół grał wtedy w liczebnym osłabieniu, ponieważ chwilę wcześniej na ławkę kar powędrował Przemysław Mrozowicz. Szkoleniowiec zdecydował się zagrać va banque, wyrównał szanse na parkiecie zostawiając pustą bramkę. Chwilę później mógł już tylko załamać ręce.

Kirył Kniazieu, który akurat, o ironio, prezentował się w środowy wieczór znakomicie, nie dociągnął akcji do syreny. Posłał strzał z nieprzygotowanej pozycji, a piłka pechowo odbiła się od poprzeczki, by trafić wprost do koszyczka Mateusza Jachlewskiego.

Ten niewiele się namyślając posłał loba do „pustaka” w stylu Artura Siódmiaka, a za moment utonął w objęciach rozradowanych kolegów. Można już tylko w kategoriach gdybologii roztrząsać, że tarnowianom uciekły co najmniej rzuty karne i chociaż minimalna zdobycz, gdyby tylko Szwed nie wycofał Patryka Małeckiego.

Krzysztof Kisiel doskonale odrobił lekcję z taktyki. Praktycznie przez całą pierwszą połowę wyłączony z gry był najlepszy strzelec tarnowian – Rennosuke Tokuda. Inna sprawa, że Japończyk mylił się na potęgę. Spudłował m.in. karnego i zaliczał straty. Mecz skończył z 50 proc. skutecznością, nieco nadganiając w drugich trzydziestu minutach.

Ciężar zdobywania goli wzięli więc na siebie Kirył Kniazieu i Przemysław Mrozowicz. Pomogła też zmiana golkipera. Słabo w mecz wszedł Patryk Małecki, więc szybko zastąpił go Casper Liljestrand.

Generalnie jednak spotkanie nie stało na wysokim poziomie, do głosu dochodziła ekipa, która popełniała mniej błędów. Wózek Tarnowa rozpędzał się wolno, natomiast ten Wybrzeża ciągnął niezniszczalny Jachlewski. Trener Kisiel w ogóle nie dawał mu odpocząć. Były reprezentant Polski regulował tempo i był dosłownie wszędzie – jak nie brał się za rozgrywanie, to schodził na skrzydło.

Pomijając końcowe fragmenty spotkania zawodnikom Grupy Azoty SPR-u ponownie zabrakło zimnej krwi. Najpierw po 2:5, opanowali bieg wydarzeń i zeszli na przerwę z wynikiem 16:14, choć mogli wyżej. Po prostu wyglądali na ekipę, która będzie w stanie pójść za ciosem i w miarę szybko zamknąć mecz.

Ale tak się nie stało. Kilka prostych strat, dopuszczenie gości do łatwych pozycji, z których padały szybkie bramki i zamiast powiększenia przewagi byliśmy świadkami kolejnego thrillera bez happy endu dla gospodarzy. Na usta ciśnie się – na własne życzenie.

Powiedzieć, że szczypiorniści Grupy Azoty SPR-u nie są specjalistami od zaciętych końcówek, to nie powiedzieć nic. Tak uciekły im niemal pewne punkty z Zagłębiem Lubin, Gwardią Opole, Energą MKS-em Kalisz i teraz z Torus Wybrzeżem. Sytuacja w tabeli idealnie odzwierciedla podłe nastroje w Tarnowie. Zespół jest w dołku, a po niedawnej wygranej z MMTS-em nie ma już śladu.

Torus Wybrzeże: Chmieliński, Witkowski – Jachlewski 6, Adamczyk 6, Kosmala 6, Pieczonka 4, Janikowski 4, Gavidia 2, Papaj 1, Woźniak, Gądek, Sulej

Grupa Azoty: Małecki, Liljestrand – Kniaziew 8, Mrozowicz 6, Tokuda 6, Kużdeba 4, Yoshida 3, Sanek 2, Wojdan, Majewski, Wajda, Pedryc.