W sztabach obu zespołów odetchnięto z ulgą. W trzeciej kolejce ligowej zarówno Gwardia jak i Torus Wybrzeże zdobyły komplet punktów. W obu przypadkach nie były to punkty łatwe, ponieważ podopieczni Rafała Kuptela wojowali do końcowej syreny z MMTS-em Kwidzyn, a gracze Mariusza Jurkiewicza pojechali do Szczecina na Derby Miast Portowych. Mecz ułożył się szczypiornistom z Gdańska wyjątkowo pomyślnie, gdyż od samego początku (1:7) wzięli inicjatywę w swoje ręce i właściwie bez większych turbulencji dotrwali do samego końca (27:33).

– Może i mecz wyglądał łatwo, ale utrzymać koncentrację przez 60 minut, to nie jest takie łatwe, jak się wydaje – mówił po spotkaniu Miłosz Wałach, jeden z bohaterów gdańskiej drużyny – W drugiej połowie Szczecin wyszedł nawet wyżej chcąc gonić wynik, ale utrzymaliśmy to do ostatniej minuty, no i mamy w końcu pierwsze zwycięstwo w lidze.

Dużo cięższą przeprawę zafundowali opolanom gracze z innego pomorskiego miasta – Kwidzyna. Do samego końca ważyły się losy trzech „oczek” i ostatecznie zadecydowała minimalnie lepsza skuteczność w pierwszej części „gwardzistów”. Gwardia musiała sobie radzić bez doświadczonego Adama Malchera, który doznał feralnej kontuzji i w Trójmieście nie wystąpi. Siła drużyny z Opola będzie wciąż bardzo duża i wie o tym trener Jurkiewicz.

– To jest zupełnie inny rywal niż Szczecin. Nawet grając na wyjeździe nie traci na swojej wartości i sile, dlatego jest to jeszcze bardziej niebezpieczny rywal. Przydarzyła im się jedna niespodzianka na początku sezonu z Głogowem, ale to czyni ich bardziej niebezpiecznymi, ponieważ już jeden zimny prysznic otrzymali. Nie mogą sobie pozwolić na następny – wyjaśniał Mariusz Jurkiewicz.

Za opolanami przemawia również jednostronna w ostatnich latach statystyka bezpośrednich pojedynków. Historia starć na linii Gdańsk – Opole od wielu lat zdominowana jest przez jedną drużynę. Od powrotu do elity polskiego szczypiorniaka Wybrzeże tylko raz wygrało z Gwardią (w 2017 r. o Puchar PGNiG Superligi w grupie „Select”). W 2017 roku padł remis 26:26, ale po rzutach karnych w lepszym nastroju kończyła zawody ekipa najbliższego przeciwnika czerwono-biało-niebieskich.

Czy uda się w końcu oszukać historię graczom Mariusza Jurkiewicza, a przy okazji przedłużyć sukcesję do dwóch wygranych? Przekonamy się już jutro (25 września) o godzinie 12:20. Transmisję spotkania będzie można obejrzeć w TVP Sport.