Takiego starcia już dawno w Polsce nie było, bo też już dawno Nafciarze nie byli tak blisko kielczan. Pierwsze spotkanie tych zespołów skończyło się wynikiem 27:26 dla Łomży Vive Kielce, więc zaliczka mistrzów Polski jest naprawdę nikła. A widowisko szykuje się na europejskim poziomie, bo przecież oba zespoły niedawno zapewniły sobie udział w turniejach Final Four kontynentalnych rozgrywek – Vive w Lidze Mistrzów, Wisła w Lidze Europejskiej.

Zarówno mistrz, jak i wicemistrz Polski przeszły przez sezon bez żadnej wpadki. Vive wygrało wszystkie 25 spotkań, Wisła pokonała każdego rywala poza kielczanami. Obu zespołom największego strachu napędziły Azoty Puławy. Drużyna Roberta Lisa przegrywała z nimi tylko jedną bramką (28:29 z Vive w Puławach i 26:27 z Wisłą w Płocku). W ogromnej większości pozostałych potyczek przewaga naszych krajowych dominatorów była bardzo duża. Ekipa trenera Talanta Dujszebajewa najwyższe zwycięstwa odniosła nad Grupą Azoty Unią Tarnów (51:19) i Chrobrym Głogów (43:23), zaś szczypiorniści Xaviera Sabate największą różnicą bramek pokonali Chrobrego (40:19) oraz Handball Stal Mielec (37:19).

Oba zespoły charakteryzuje fakt, że nie mają dwóch, trzech supersnajperów, lecz dorobek strzelecki rozkłada się na wielu zawodników. Choć oczywiście jedni i drudzy mają swoje główne strzelby – w Vive jest to Arkadiusz Moryto (148 goli), a w Wiśle Siergiej Kosorotow (115). Moryto wciąż walczy o koronę króla strzelców, choć aby dogonić Kacpra Adamskiego z Energi MKS Kalisz, musiałby we wtorek zdobyć aż 14 bramek. Polski skrzydłowy i rosyjski rozgrywający w dużej mierze zawdzięczają swoją przewagę nad kolegami egzekwowaniem rzutów karnych, Moryto wykorzystał ich 43 przy skuteczności 78 procent, Kosorotow 36 (77 proc.). Łącznie dla kielczan bramki zdobyło w tym sezonie 19 zawodników z pola (czyli wszyscy, którzy wystąpili), a dla płocczan – 17 (nie trafił jedynie uczestnik tylko dwóch spotkań Dominik Mierzwicki).

Ale nie tylko w ofensywie leży siła obu zespołów, lecz także – a może przede wszystkim – w grze obronnej. Zwłaszcza w Płocku uczyniono z tego elementu ważny atut, zespół stracił w dotychczasowych meczach sezonu 2021/22 tylko 581 bramek, co daje średnio na spotkanie 23,2 gola przy 25,2 w przypadku Vive. Płocczanie ani razu nie stracili więcej niż 28 bramek, kielczanom zaś przytrafiło się to aż pięciokrotnie. Inna sprawa, że mistrz Polski 16-krotnie strzelał 35 i więcej goli, a wicemistrzowi taka sztuka udała się „tylko” dziesięć razy. 

Do mocnych punktów obu ekip należą bramkarze. Vive korzysta z dwójki Andreas Wolff, Mateusz Kornecki. Polak legitymuje się średnią skutecznością na poziomie 33 procent, w przypadku Niemca to o 2 proc. więcej. Wolff jesienią wszedł na wysokie obroty i nie zszedł z nich do tej pory. W PGNiG Superlidze obronił m.in. 10 rzutów karnych. Choć pod tym akurat względem ustępuje podstawowemu golkiperowi Nafciarzy, bo Adam Morawski odbił 11 siódemek. Ogółem osiągnął w sezonie 32 procent skuteczności. Co ciekawe, o ponad 1 procent niższą niż jego główny zmiennik w PGNiG Superlidze Krystian Witkowski, który wystąpił jednak w 17 spotkaniach przy 22 Morawskiego. Dla „Loczka” wtorkowy występ będzie wyjątkowy, bo ostatni w naszej lidze (przynajmniej biorąc pod uwagę najbliższe sezony) – od nowego sezonu bowiem Morawski ma grać w niemieckim MT Melsungen. Do tej pory w PGNiG Superlidze zaliczył 206 spotkań głównie w barwach Wisły, ale także w Sandra SPA Pogoni Szczecin. Może to też być ostatnie spotkanie trzeciego z płockich bramkarzy Admira Ahmetasevicia. Wiadomo już bowiem, że Bośniak nie przedłuży kontraktu z Wisłą i od lipca będzie zawodnikiem szwajcarskiego Pfadi Winterthur. Trudno jednak przewidzieć czy Sabate w ogóle go wystawi do gry z Vive, bo w tym sezonie w krajowej lidze skorzystał z usług 28-latka zaledwie pięciokrotnie (ostatnio dawno, 10 lutego).

Wszystko przed tym meczem zapowiada, że będzie to wielkie widowisko na europejskim poziomie, tym bardziej że obaj trenerzy nie mają większych problemów z kontuzjami zawodników. U jednych i drugich mobilizacja sięga zenitu, także dlatego, że tylko mistrz Polski ma zapewniony udział w kolejnym sezonie Champions League. Wisła już 11 lat czeka na wywalczenie złotego medalu, za to Vive ma w jego zdobywaniu większe doświadczenie. Faktem jest, że już dawno szanse nie były tak wyrównane jak teraz. 

Serdecznie zapraszamy do Orlen Areny już w najbliższy wtorek 24 maja o godzinie 19:15. Osoby, które nie mogą pojawić się tego dnia w hali zachęcamy do śledzenia transmisji na żywo na antenie TVP Sport, w aplikacji mobilnej oraz na stronie internetowej www.sport.tvp.pl. Początek studia o godz. 18:45.