Na dwa tygodnie przed rozpoczęciem właściwej rundy rewanżowej zespoły Energa MKS-u Kalisz i Wisły Płock odrabiały zaległy mecz siódmej serii. Wygrała faworyzowana Wisła, chociaż Energa MKS długimi fragmentami grał jak równy z równym wygrywając drugą połowę. O wyniku zadecydowała seria obron Adama Morawskiego w okolicach dwunastej minuty, które płocczanie wykorzystali do wyprowadzenia kontrataków. W ten sposób zbudowali kilkubramkową przewagę, którą pomimo starań kaliszan utrzymali do końca.

Przed meczem głośno było o zgłoszeniu do rozgrywek po ponad dwuletniej absencji legendy Wisły Płock, Marcina Wicharego. Trener bramkarzy płockiego zespołu musiał być w gotowości z powodu przedłużających się problemów zdrowotnych Ivana Stevanovicia. Ostatecznie jednak rola Wicharego ograniczała się, tak jak w poprzednich spotkaniach, do wspierania swoim doświadczeniem Adama Morawskiego.

Mecz rozpoczął się od gry bramka za bramkę. W pierwszych kilku akcjach oba zespoły skutecznie neutralizowały swoje poczynania dobrą grą w defensywie. Na pierwszą bramkę musieliśmy czekać do czwartej minuty, kiedy do siatki trafił grający dzisiaj na rozegraniu Michał Daszek. Chwilę później pierwsze trafienie zaliczył również Energa MKS Kalisz za sprawą skutecznego karnego Konrada Pilitowskiego. Obraz gry zaczął się zmieniać w okolicach dwunastej minuty, kiedy drugą dyskusyjną karę otrzymał Mateusz Kus, co zmusiło trenera Tomasza Strząbałe do ściągnięcia go z parkietu na dłuższą chwilę. Bez szefa obrony Energa MKS-u Kalisz Wiśle grało się zdecydowanie łatwiej.

Do tego kilka świetnych interwencji dołożył Adam Morawski, w pierwszej połowie zdecydowanie podtrzymujący formę z mistrzostw świata w Egipcie. Kontrataki po skutecznych obronach „Loczka” pozwoliły przyjezdnym zbudować kilkubramkową przewagę. W 26 minucie prowadzili nawet 17-8, ale ostatnie minuty pierwszej części należały do Energa MKS-u. Trafienia Stanisława Makowiejewa, Marka Szpery i Krzysztofa Misiejuka bez odpowiedzi Wisły pozwoliły znacząco zmniejszyć stratę przed drugą połową.

Początek drugiej części meczu znowu przyniósł wyrównaną grę z obu stron. Na plac gry wrócił Mateusz Kus występując również w ataku i pokonując Morawskiego, bardzo aktywny był również Maciej Pilitowski. Środkowy rozgrywający reprezentacji Polski w pierwszych piętnastu minutach drugiej połowy był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem na boisku. Przy minimalnej ilości wolnego miejsca mijał obrońców Wisły i wchodził na szósty metr kończąc z bramką, lub znajdywał lepiej ustawionych kolegów. Niestety, później grający niezwykle dynamicznie od początku drugiej połowy Pilitowski upadł na parkiet i uderzył się w tył głowy, co często bywa niebezpieczne.

Mimo, że czas gry Macieja od tego momentu został ograniczony jego koledzy ewidentnie złapali wiatr w żagle po kilku jego niezwykle dynamicznych wejściach chwilę wcześniej. Wisłę znowu udało się zmusić do gry w ataku pozycyjnym mocno ograniczając ilość łatwych sytuacji bramkowych. To i duża determinacja w grze do ostatniej akcji pozwoliła Energa MKS-owi Kalisz wygrać drugą połowę i zmniejszyć stratę do czterech bramek, chociaż ostatnie trafienie Kacper Adamski zaliczył trafiając niemal równo z syreną końcową.

Energa MKS Kalisz 24:29 Orlen Wisła Płock

Energa MKS Kalisz: Łukasz Zakreta, Mikołaj Krekora – Piotr Krępa 5, Maciej Pilitowski 4, Konrad Pilitowski 3, Mateusz Góralski 3, Kacper Adamski 2, Marek Szpera 2, Stanisław Makowiejew 2, Krzysztof Misiejuk 1, Mateusz Kus 1, Robert Kamyszek 1, Kamil Adamski, Michał Czerwiński

Orlen Wisła Płock: Adam Morawski – Michał Daszek 7, Zoltan Szita 6, Philip Stenmalm 3, Przemysław Krajewski 3, Alvaro Ruiz 2, Lovro Mihić 2, Niko Mindegia 2, Jeremy Toto 1, Krzysztof Komarzewski 1, Leon Susnja 1, Mikołaj Czapliński 1, Abel Serdio