W meczu 7. serii PGNiG Superligi drużyna Łomża Vive Kielce pokonała MMTS Kwidzyn 41:29. Mecz był ciekawy m. in. ze względu na spotkanie dwóch braci, Mateusza i Huberta Korneckich. Swoje pojedynki z wykonawcami rzutów karnych prowadził natomiast Andreas Wolff, który zakończył mecz ze skutecznością… 75%!

Łomża Vive Kielce – MMTS Kwidzyn 41:29 (18:15)

Łomża Vive Kielce: M. Kornecki, Wolff – Vujović, Sanchez-Migallon, Olejniczak, Sićko, Tournat, Yusuf, Kulesh, Moryto, Surgiel, Domagała, Karalek, Gudjonsson, Nahi

MMTS Kwidzyn: Szczecina, Dudek – H. Kornecki, Grzenkowicz, Ekstowicz, Krieger, Zieniewicz, Kutyła, Majewski, Ossowski, Nastaj, Szyszko, Landzwojczak, Jankowski

Pierwsza siódemka: Kornecki – Moryto, Tournat, Vujović, Olejniczak, Kulesh, Surgiel

Zadaniem na dzisiejszy mecz było wyciągnięcie wniosków z poprzedniego tygodnia, gdy po wymagającym starciu w Lidze Mistrzów kielczanie mieli duże problemy w ligowym meczu z Azotami Puławy. Na parkiecie, po dłuższej nieobecności zobaczyliśmy wreszcie Uladzislaua Kulesha, a pierwszy raz oficjalnie Michała Olejniczaka. Obaj rozpoczęli to spotkanie w wyjściowym składzie. Na prawym skrzydle natomiast pojawił się od pierwszych minut Arkadiusz Moryto, który ze względu na dobrą dyspozycję Sigvaldiego Gudjonssona nie miał okazji pojawienia się na boisku w starciu z FC Porto.

Mecz powoli toczył się swoim tempem. Początkowo wynik był wyrównany, a po około kwadransie kielczanie zbudowali sobie niewielką przewagę. W dziewiętnastej minucie prowadziliśmy 13:10. W ataku sprawowaliśmy się nieźle, za to w bramce do tego czasu Mateusz Kornecki odnotował tylko jedną interwencję. Andreas Wolff wychodził natomiast na rzuty karne – zdarzyło się to trzy razy i trzy razy Andi wygrywał pojedynki z Nikodemem Kutyłą i Arturem Ekstowiczem (w trzecim przypadku broniąc nawet dobitkę!), zachowując stuprocentową skuteczność interwencji. Na prawym rozegraniu dobrze radził sobie Faruk Yusuf, który w tej części gry nie pomylił się ani razu, zdobywając trzy trafienia. Najskuteczniejszy był Arkadiusz Moryto z czterema trafieniami na pięć prób. Poprzez rosnącą liczbę błędów w ataku kielczanie nie zdołali powiększyć przewagi i na przerwę schodzili przy rezultacie 18:15.

W drugiej połowie znacznie podkręciliśmy tempo i po pięciu minutach prowadziliśmy już 24:18. Trener gości, Zbigniew Markuszewski, poprosił o czas, by ustawić atak swoich podopiecznych, który zupełnie się rozleciał. Nie przyniosło to rezultatu, bo po wznowieniu gry piłka rozgrywana przez zawodników MMTS wpadła prosto w dłonie Arka Moryto, który pomknął do kontry, zdobywając swoje szóste trafienie w tym spotkaniu. W kolejnej akcji, tym razem w ataku pozycyjnym, skrzydłowy w powietrzu odegrał piłkę do Cezarego Surgiela, zaliczając efektowną asystę, podczas gdy Czarek zdobył jeszcze bardziej efektowną bramkę.

Między słupkami kielczan pozostał Mateusz Kornecki, który po kiepskiej przeprawie przez pierwsze pół godziny, zaczął radzić sobie lepiej (niestety statystyki zepsuł sobie Andreas Wolff, który przy czwartym wyjściu na rzut karny nie zdołał obronić rzutu Bartosza Nastaja i to była jego jedyna pomyłka; przy piątej próbie Bartosz Nastaj nie trafił w bramkę). Dzięki temu Mistrzowie Polski mogli uruchomić swoją najgroźniejszą broń – kontratak – z której raz za razem „strzelali” do kwidzynian. Na kwadrans przed końcem meczu prowadziliśmy już 32:20.

Przy szóstym karnym w tym meczu dla MMTS Kwidzyn między słupki wychodził już Andreas Wolff, ale jako że okazało się, iż na linii siódmego metra stanął Hubert Kornecki, trener Talant Dujshebaev pozostawił na parkiecie Mateusza Korneckiego. Mati miał piłkę na ręce, ale jednak lepszy okazał się jego brat, bo piłka ostatecznie wpadła między słupki. W całym spotkaniu Hubert zdobył cztery bramki na sześć prób. Dwa ostatnie trafienia dla kielczan zdobył Faruk Yusuf. Spotkanie zakończyło się wynikiem 41:29, a MVP wybrano Arkadiusza Moryto, który odnotował na swoim koncie 10 goli.