Drużynę Grupy Azoty SPR Tarnów czeka w środę kolejny poważny sprawdzian w ramach odrabiania zaległości w PGNiG Superlidze. Po minimalnej i rzutem na taśmę przegranej potyczce z wiceliderem tabeli – Gwardią Opole, nasi szczypiorniści wybierają się na drugi wyjazd z rzędu. Poziom trudności wcale nie będzie niższy. Rywalem będą tym razem brązowi medaliści poprzedniego sezonu, ekipa Górnika Zabrze.

Armia Marcina Lijewskiego przegrywała do niedawna wyłącznie z najmożniejszymi PGNiG Superligi – Łomżą Vive Kielce i Orlen Wisłą Płock. Ale parę dni temu przyplątała się dość nieoczekiwana, odniesiona w dramatycznych okolicznościach porażka na własnym parkiecie przeciwko naszego ostatniemu rywalowi – Gwardii Opole. Efekt był podobny, z tą różnicą, że zabrzanie ulegli jednym golem u siebie, a zespół Grupy Azoty SPR-u na wyjeździe.

Ponadto, nieco wcześniej, Górnicy mocno pomęczyli się Kwidzynie. Zdążyli już jednak wrócić na zwycięski szlak odprawiając w Lubinie zawsze groźne Zagłębie. Akurat początek tego spotkania wcale nie zwiastował sukcesu. Miedziowi napsuli sporo krwi Górnikowi, zwłaszcza w pierwszym kwadransie. Później Zabrzanie powoli się rozkręcali, by od drugiej połowy przejąć całkowitą kontrolę nad wydarzeniami na boisku.

To jasny sygnał dla naszych zawodników, że środowy przeciwnik jest zdecydowanie do ugryzienia. A, że Grupa Azoty SPR jest w stanie stawić czoła najlepszym i zostawić serce na parkiecie pokazała właśnie w Opolu. Skoro znajdująca się w tym sezonie w wybornej formie Gwardia najadła się strachu, tzn., że przed zawodami w Zabrzu możemy być optymistami.

Widać jak na dłoni, że gra naszej ekipy zaczyna się zazębiać. Obrona staje się jej poważnym atutem. W ataku wreszcie potrafimy straszyć z drugiej linii, mając dwie potężne armaty w postaci lidera klasyfikacji strzelców Rennosuke Tokudy i dotrzymującego mu kroku, rozkręcającego się Przemysława Mrozowicza

Nie zmienia to faktu, że trener Patrik Liljestrand miał w ostatnich kilkudziesięciu godzinach ręce pełne roboty. Musiał się zabawić w psychologa i pozbierać zespół mentalnie. Grupa Azoty SPR straciła w Opolu przynajmniej punkt na dziewięć sekund przed końcową syreną. Trzeba było sprawić, żeby jego podopieczni szybko wyczyścili głowy. Dlatego raczej dobrze się stało, że drużyna z Tarnowa występuje praktycznie co trzy dni i nie miała czasu na złapanie oddechu oraz rozpamiętywanie pechowego starcia na Opolszczyźnie.