Łomża Vive Kielce pokonała Grupę Azoty SPR Tarnów w zaległym meczu 4. kolejki PGNiG Superligi 37:26 (15:12). Spotkanie toczyło się falami, każda z drużyn miała swoje wyraźnie lepsze i gorsze momenty. Decydującym fragmentem była jednak seria ośmiu trafień naszej ekipy dziesięć minut przed końcem gry.

Łomża Vive Kielce – Grupa Azoty SPR Tarnów 37:26 (15:12)

Łomża Vive Kielce: Kornecki (7/18 = 39%), Wałach (4/18 = 22%) – Vujović 3, Olejniczak 1, Sićko 5, Tournat 5, Karacić 1, Moryto 8, Surgiel 4, Kaczor 1, D. Dujshebaev 3, Karalek 4, Gudjonsson 2

Grupa Azoty SPR Tarnów: Liljestrand, Małecki – Tokuda 10, Majewski, Wojdan 2, Sanek 4, Lazarowicz, Kużdeba, Kniazeu 3, Mrozowicz 4, Yoshida 3

Pierwsza siódemka: Kornecki – Surgiel, Sićko, Karacić, Kaczor, Gudjonsson, Karalek

Mistrzowie Polski na ligowe parkiety wrócili szybciej niż przewidywano. Wobec przełożenia meczów reprezentacyjnych w kalendarzu zwolnił się dodatkowy termin, który wykorzystano na odrobienie zaległego spotkania z Grupą Azoty Tarnów (pierwotnie miał odbyć się 31 października).

Kielczanie do meczu przystąpili w okrojonym składzie. Z powodu zakażenia koronawirusem w izolacji pozostaje wciąż Tomasz Gębala, pozytywne wyniki kilka dni temu otrzymali Uladzislau Kulesh oraz Angel Fernandez, niejednoznaczny zaś Alex Dujsebaev. Wolne od trenera dostał także Andreas Wolff. Rywale ławkę mieli jednak jeszcze krótszą, do Kielc przyjechali w ledwie 11-osobowym zestawieniu.

Tarnowianie nie zamierzali jednak oszczędzać sił. Od pierwszej minuty rzucili na szalę wszystko, na co było ich stać, czym skutecznie przeciwstawiali się gospodarzom, którzy dość niemrawie weszli w spotkanie. Podopieczni trenera Patrika Liljestranda prezentowali konsekwentną, zespołową i kombinacyjną grę w ataku oraz twardą obronę, efektem czego w 12. minucie sensacyjnie prowadzili 8:4.

Podrażnieni niekorzystnym obrotem spraw gracze Łomża Vive Kielce z miejsca podkręcili tempo. Kielecką grę ożywiło wejście Branko Vujovica, wcześniej na prawym rozegraniu występował nominalny obrotowy – Sebastian Kaczor. Gospodarze zwarli szyki w defensywie, wyprowadzili kilka kontrataków, dzięki czemu w ciągu 180 sekund zdobyli cztery bramki z rzędu i doprowadzili do remisu po osiem.

Dopiero po przeszło kwadransie gry i trafieniu Daniela Dujshebaeva Mistrzowie Polski wyszli na pierwsze w meczu prowadzenie (10:9). Kolejne bramki dla obu ekip padały jednak w bardzo powolnym tempie. Dopiero na kilka minut przed przerwą gospodarze przypuścili kolejny atak i dzięki trzem trafieniom bez odpowiedzi rywali zbudowali pierwszą w spotkaniu większą zaliczkę (15:12). Liderami wśród strzelców w trakcie pierwszego pół godziny byli Albert Sanek oraz Daniel Dujshebaev – obaj po trzy gole.

Druga partia rozpoczęła się jednak bliźniaczo do poprzedniczki: w ciągu ośmiu minut przyjezdni najpierw zniwelowali straty i doprowadzili do remisu (18:18), by zaraz ponownie przejąć pałeczkę lidera (20:19). Ciężar gry tarnowian wziął na siebie Japończyk Rennosuke Tokuda, hurtowo zdobywając kolejne trafienia.

Analogii do pierwszej części spotkania ciąg dalszy, po chwili w odpowiedzi na szarże Tokudy bombami z II linii popisywał się bowiem dobrze dysponowany Szymon Sićko, obrona Łomży Vive Kielce zaczęła wyłuskiwać kolejne piłki, w kontratakach brylował Arkadiusz Moryto i gospodarze znów zanotowali pokaźną serię trafień z rzędu. Tym razem licznik zatrzymał się dopiero po ośmiu takich bramkach! Z remisu 22:22 zrobiło się 30:22 (52. min.). Nasza drużyna nie mogła wypuścić już zwycięstwa z rąk.

Trener Talant Dujszebajew po równo rozdzielił czas na parkiecie między wszystkich zawodników, dzięki czemu każdy gracz z pola naszej ekipy wpisał się na listę strzelców. Najskuteczniejszy był Arkadiusz Moryto (8 bramek).