Artur Chmieliński dołączył do Wybrzeża w drugim sezonie istnienia klubu tuż po tym, jak ten awansował do I ligi. Przez wiele lat był podporą gdańskiej bramki. Obok niego występowało wielu różnych bramkarzy, trenowało go wielu trenerów, grał z dziesiątkami zawodników z pola, jednak on sam wciąż był ważną postacią drużyny. Teraz zacznie nowy etap w życiu, o czym sam mówi w pożegnalnym wywiadzie.

Czy trudno jest tobie opuszczać Wybrzeże?

To dla mnie coś nowego, tyle lat byłem w Wybrzeżu. Czy trudne? Musiałem zaakceptować decyzję zarządu i sztabu szkoleniowego. Przyjąłem to na klatę, ale też myślałem o tym, co będzie gdyby. To przyszło, pewne plany już mam i od długiego czasu myślałem, że moja przygoda w Gdańsku może się skończyć. Nie był to dla mnie wielki szok, ale nie spodziewałem się tego, że stanie się to już po tym sezonie.

Co najbardziej zapamiętasz po 11 sezonach w Wybrzeżu?

Pierwszy awans do PGNiG Superligi. To był największy sukces i wielka sprawa dla każdego. Tych wydarzeń i chwil do zapamiętania jest sporo i gdybym miał wymienić wszystkie, zajęłoby nam za dużo czasu. Mam masę świetnych wspomnień. Każdy wygrany mecz, to wielkie emocje i po każdym wygranym spotkaniu człowiek ma w pamięci emocje kibiców i zawodników.

Podczas twojej kariery konsekwentnie ściągano do Gdańska bardziej rutynowanych bramkarzy, a na koniec sezonu to ty byłeś podstawowym zawodnikiem.

Można powiedzieć, że właśnie tak było, że włodarze ściągali kogoś mocniejszego, z większym doświadczeniem i możliwościami. Ta sytuacja była dla mnie na plus, bo dobrze było się rozwijać przy kolegach. Gdy nie ma się pewnego miejsca w składzie, chęć rywalizacji jest mocniejsza i działa to dobrze na każdej pozycji. Każdego z którym przyszło mi „rywalizować” na bramce dobrze pamiętam, nie miałem sytuacji że z kimś walczyłem poza boiskiem, z każdym się lubiliśmy. To bardzo dobre dla zawodnika, gdy klub ściąga na jego miejsce kogoś teoretycznie mocniejszego, bo to pomaga w rozwoju.

W ostatnim meczu zagrałeś z 47-procentową skutecznością pokazując, że jeszcze możesz rywalizować skutecznie na tym poziomie.

To był dla mnie szczególny mecz, który zapamiętam. Był to przynajmniej na ten moment mój ostatni mecz jako zawodnika Wybrzeża przed własną publicznością. Nasze aspiracje przed tym spotkaniem były ogromne szczególnie, że w tym spotkaniu walczyliśmy o utrzymanie. To dodatkowy smaczek, a ja uwielbiam mecze, w których jest presja i trzeba coś wykonać, a trzeba dać z siebie 110 procent. Łatwiej jest się wtedy skupić i pokazać pełnię umiejętności.

A dlaczego nie zagrałeś w dwóch ostatnich meczach wyjazdowych?

Mam drobny problem ze zdrowiem i nie byłem w stanie pojechać na dwa ostatnie wyjazdy i żałuję tego, mecze w Mielcu zawsze są zacięte i ten również taki był, podobnie jak ten w Lubinie. Kwestie zdrowotne mi jednak nie pozwoliły.

Jakie masz plany sportowe na przyszłość?

Aktualnie jestem na etapie zakończenia lub też zawieszenia kariery. Chcę spełnić się w innej rzeczywistości i spróbować pracy jako kucharz. Być może mi się to uda. Nie ukrywam, że nie wykluczam powrotu do piłki ręcznej, ale teraz będę próbował czegoś innego. Nie biorę pod uwagę gry w niższej klasie rozgrywkowej w najbliższym sezonie, chcę skupić się na pracy w gastronomii. Będę też spełniać się w moim kolejnym hobby, jakim jest snooker. Będę się tam spełniał i rozwijał na tej płaszczyźnie. Nie mówię jednak, że to absolutny koniec z piłką ręczną.

Rozważasz karierę trenerską?

Nigdy nie myślałem o tym, by być trenerem. Trenowanie kogoś nie jest moim konikiem. Kilkakrotnie miałem możliwość spotykania się z zawodnikami z młodszych zespołów i poprowadzenia treningów – wspominam to dobrze, jednak nie chcę na ten moment przejmować na stałe jakiejś grupy zawodników, po prostu tego nie czuję.

Skoro zawieszasz swoją karierę to czy nie uważasz, że w pewnym momencie byłeś nieco za mało doceniany w hierarchii polskich bramkarzy?

Zawsze można gdybać, ale nigdy do tego tak nie podchodziłem, zawsze starałem się robić swoje i żyć z meczu na mecz. Tylko w taki sposób jesteś w stanie rozwijać się w piłce ręcznej, w innych dyscyplinach sportowych czy na innych płaszczyznach. Są różne aspekty wyborów, aczkolwiek zgodzę się, że w Polsce mamy naprawdę dobrą konkurencję na pozycji bramkarza. Adam Morawski jest fenomenalnym zawodnikiem, co pokazywał niejednokrotnie w tym sezonie oraz w poprzednich w lidze, w europejskich pucharach czy w reprezentacji. Może gdzieś jakiś niedosyt jest, ale nie patrzę z zazdrością zastanawiając się czemu to nie ja byłem gdzie powoływany.

Na meczach Torus Wybrzeża będzie można ciebie zobaczyć jako kibic?

Jasne, będę na pewno przychodził, bo aż tak nie chcę się odcinać od tego sportu. Jako kibica będzie można mnie zobaczyć na trybunach.